Szanowny czytelniku

25 maja 2018 roku zacznie obowiązywać Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies. Poniżej znajdziesz pełny zakres informacji na ten temat.

Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowych lub serwisów oraz innych parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych, w tym na profilowanie i w celach analitycznych przez portal lca.pl.

Administrator danych osobowych
Administratorem danych osobowych jest Przedsiębiorstwo Usług Informatycznych BAJT z siedzibą w Legnicy przy ul. Pomorskiej 56, 59-220 Legnica, wpisane do Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej pod numerem NIP 6911626150, REGON 390590290.

Cele przetwarzania danych
- marketing, w tym profilowanie i cele analityczne
- świadczenie usług drogą elektroniczną
- dopasowanie treści stron internetowych do preferencji i zainteresowań
- wykrywanie botów i nadużyć w usługach
- pomiary statystyczne i udoskonalenie usług (cele analityczne)

Podstawy prawne przetwarzania danych
- marketing, w tym profilowanie oraz cele analityczne – zgoda
- świadczenie usług drogą elektroniczną - niezbędność danych do świadczenia usługi
- pozostałe cele - uzasadniony interes administratora danych

Odbiorcy danych
Podmioty przetwarzające dane na zlecenie administratora danych, podmioty uprawnione do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa.

Prawa osoby, której dane dotyczą
Prawo żądania sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych; prawo wycofania zgody na przetwarzanie danych osobowych. Inne prawa osoby, której dane dotyczą.

Informacje dodatkowe
Więcej o zasadach przetwarzania danych w „Polityce prywatności



ZGADZAM SIĘ
Lecząc dziecko myślę o jego dorosłym życiu
Autor: LS(lca.pl) - 2015-03-20 08:28:52
Doktor Wojciech Kowalik jest ordynatorem oddziału neonatologii w legnickim szpitalu. Kieruje zespołem, który dzięki terapii nerkozastępczej uratował życie najmniejszego dziecka na świecie.
Udostępnij
Tweetnij
Podziel się
Drukuj
Reklama

Wojciech Kowalik - Foto: Wojciech Obremski (lca.pl)
Z doktorem Wojciechem Kowalikiem, ordynatorem oddziału neonatoligicznego w legnickim szpitalu, rozmawia Lilla Sadowska

Ile lat już pan pracuje w swoim zawodzie?

Studia skończyłem w 1981 pamiętnym roku Stanu Wojennego. Oddział neonatologiczny zacząłem prowadzić jeszcze w szpitalu przy ulicy Jaworzyńskiej. Było to dokładnie 26 października 1986 roku. Już niedługo minie trzydzieści lat.

W drodze do szpitala usłyszałam rozmowę dwóch mam z wózkami. Mówiły o tym, że doktor Kowalik uratował życie Kamilkowi. Ostatnio wszyscy o tym mówią, informacji na temat pana sukcesu pełen jest internet, portale społecznościowe. To pierwszy taki sukces w pana ponad trzydziestoletniej karierze zawodowej?

Pierwszy tak spektakularny, dlatego, że dotyczy tak małego noworodka. Jeszcze nikt do tej pory nie uratował tą metodą życia dziecku przy uszkodzeniu wielonarządowym, czyli płuc, układu oddechowego, układu krążenia, krwiotwórczego i moczowego. Przy takiej wielonarządowej niewydolności leczenie jest bardzo trudne, zwłaszcza kiedy jest to noworodek kilkusetgramowy (Kamil ważył 820 gramów, przyp.red.). Gdybyśmy mieli do czynienia tylko z niewydolnością nerek, prawdopodobnie nie podłączalibyśmy Kamila do sztucznej nerki, ale zastosowali inne metody farmakologiczne i ewentualnie tak zwaną dializę otrzewnową, czyli podawanie płynu dializacyjnego do jamy otrzewnowej. Otrzewna pełni rolę błony półprzepuszczalnej, przez którą można usuwać szkodliwe produkty przemiany materii, czyli mocznik, kreatyninę, tzw. niedopałki procesów metabolicznych. W przypadku Kamila ta metoda nie sprawdziłaby się.

Kiedy młody człowiek się urodził, pewnie wśród ekipy lekarskiej nie było nawet takiej myśli, że nie uda się go uratować.

Kamil urodził się w dwudziestym piątym tygodniu ciąży, po przyjściu na świat był leczony standardowo, jak wszystkie wcześniaki z taką masą ciała i takim wiekiem płodowym. Podczas leczenia pojawiły się jednak komplikacje, niewydolność krążenia spowodowana tzw. przewodem tętniczym, który musieliśmy zamknąć, ponieważ niemożliwa była prawidłowa wentylacja i pojawił się nieprawidłowy przepływ krwi przez mózg. Przewód udało się zamknąć, natomiast doszło do niewydolności nerek, mięśnia sercowego, pogłębiła się niewydolność oddychania, doszło do wstrząsu. Musieliśmy się uciec do tej metody jako jedynej dającej jakąkolwiek szansę na to żeby przeżył.

Jak często wykorzystujecie tę nerkę, którą dostaliście od Fundacji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy?

Dostaliśmy ją w 2012 roku, również w tym roku przeszliśmy kilkudniowe praktyczne szkolenie w Centrum zdrowia Dziecka, zorganizowane przez Fundację WOŚP oraz Centrum. Tam nabyliśmy umiejętności praktyczne będące uzupełnieniem teorii, którą lekarze nabywają podczas nauki na studiach i specjalizacji. Właśnie w 2012 rozpoczęliśmy pierwsze dializoterapie i hemodiafiltracje (jedna z metod leczenia niewydolności nerek, przyp.red.). Początkowo było trudno. Popełnialiśmy zawsze ten sam błąd, za późno decydowaliśmy się na wprowadzenie tej metody. Niestety taki błąd popełniają wszyscy, którzy rozpoczynają leczenie tą metodą, jest to nieuniknione. Zawsze towarzyszy temu lęk, strach przed nowym, że się nie powiedzie i zamiast pomóc dziecko zaszkodzimy mu. Dziś wiem, że metoda jest niezwykle skuteczna i nie istnieją jakiekolwiek przeciwwskazania medyczne do jej zastosowania. Oczywiście poza takimi jak na przykład wady letalne płodu, czyli takie, które powodują śmierć dziecka, na przykład brak nerek, czy układu moczowego. Do tej pory wykonaliśmy około dziesięć podłączeń.

A ostatnie, czyli sprawę Kamila dość długo trzymaliście w tajemnicy.

Kilka tygodni temu, dokładnie 28 lutego podałem to do publicznej wiadomości, ale w kręgu medycznym, na międzynarodowym sympozjum, które się odbywało w Bielsku Białej. Informacja spotkała się z bardzo dużym zainteresowaniem, w związku z tym zdecydowałem się również na podanie wiadomości mediom.

Spływają gratulacje?

Telefon się grzeje (śmiech), otrzymuję mnóstwo gratulacji. Jestem szczęśliwy, że zostało to tak przychylnie przyjęte przez specjalistów w dziedzinie nefrologii, czyli profesora Andrzeja Prokurata, który jest specjalistą w dziedzinie nefrologii i dializoterapii w województwie mazowieckim. Również przez panią profesor Ewę Helwich, neonatologa krajowego, profesora Janusza Świetlińskiego, na którego sympozjum tą informację podałem. Gratulowało wiele innych autorytetów, które się wypowiadają w telewizji, wszyscy są po stronie nowoczesności i nie krytykują tego, że zdecydowaliśmy się na tak ryzykowny krok. Przeszukałem całą literaturę specjalistyczną, do której mamy dostęp, także anglojęzyczną, i nigdzie nie znalazłem dziecka z taką masą ciała, które by przeżyło. W Korei było podłączane dziecko z masą 830 g.,ale zmarło. Ponadto wszyscy się chwalą przeżyciami dzieci poniżej 3 kg., to zupełnie inna półka, dzieci bardzo dojrzałe i ich leczenie jest dużo łatwiejsze.

Idąc do pana na rozmowę przechodziłam przez oddział neonatologiczny. Nie macie luksusów. Pan nawet gabinetu w tej chwili nie ma. Jak wam się pracuje i osiąga wspaniałe efekty w takich warunkach?

Warunki jakie w tej chwili posiadamy i tak są o niebo lepsze niż te, jakie mieliśmy na początku, kiedy mieściliśmy się pomiędzy dwoma oddziałami pediatrycznymi. W tej chwili zajmujemy bardzo dużą powierzchnię. Poprzednio znajdowała się tu stacja dializ, musieliśmy się szybko przenieść żeby poprawić warunki dzieciom, dlatego został wykonany tylko pobieżny remont, ale myślę, że oddział doczeka się kapitalnego remontu. Najważniejsze, że sprzęt, którym dysponujemy jest dosyć zaawansowany technologicznie, natomiast jest go ciągle za mało. W tej chwili właściwie wszystko co nowoczesne zawdzięczamy Fundacji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, która nas nieustannie od 21 lat wspomaga. Nie ma roku żeby nam nie pomogła.

Czy Jurek Owsiak wie już o pana sukcesie?

Tak wie i już dzwonił do mnie. Gratulował, z tego co wiem wypowiadał się również na ten temat w mediach. Myślę że należy się spodziewać jego przyjazdu do Legnicy, że odwiedzi nasz oddział.

Wrócę do komentarzy, których w ostatnich dniach jest mnóstwo. Jeden z internautów napisał, że szpital jest dla doktora Kowalika pierwszym domem a dzieci w nim przebywające najważniejsze. Jak pan dzieli czas między ten pierwszy i i drugi dom?

Może rzeczywiście więcej czasu poświęcam szpitalowi niż rodzinie, ale to chyba jest cena sukcesu, którą się płaci żeby były wyniki, a oddział pracował na takim poziomie żeby Legnica nie musiała się go wstydzić. Córki mam już dorosłe więc nie muszę się zajmować ich wychowywaniem, mam więcej czasu dla szpitala.

Legnica na pewno się nie wstydzi. Czy jest pan w stanie policzyć ile dzieci pan uratował, wyleczył w swoim życiu?

Trafiłem na dobry okres rozwoju neonatologii w Polsce, która zaczęła się rozwijać tak naprawdę w latach 80. Pracowaliśmy wtedy jeszcze w szpitalu przy ulicy Jaworzyńskiej. Tam warunki były fatalne, ale już tam w 1988 roku uruchomiliśmy pierwsze stanowiska do intensywnej terapii noworodka. Były trzy takie stanowiska, okresowo można było podłączyć do nich sześcioro dzieci. Już wtedy zaczęliśmy przywozić dzieci własną karetką wyposażoną w inkubator transportowy, z okolicznych szpitali. Trafiały do nas noworodki ze Złotoryi, Lubina, Głogowa, Jawora, Bolesławca, Zgorzelca. W ten sposób swoim zasięgiem objęliśmy istniejące wtedy województwa legnickie i jeleniogórskie. Jeśli chodzi o ściśle intensywną terapię i patologię noworodka, przez oddział rocznie przewijało się początkowo około 400 dzieci, od czasu przeprowadzki na Iwaszkiewicza w 1994 roku, o wiele więcej. W ciągu 27 lat na pewno były tysiące, które wyszły z oddziału. Niestety, z różnym efektem, nie każdy sukces jest prawdziwym sukcesem, bo kiedy wypisujemy dziecko z zaburzeniami neurologicznymi, padaczką, nie jest to dla nas sukces. Ale dzięki Bogu coraz mniej takich noworodków się zdarza, na przykład wszystkie zeszłoroczne dzieci urodzone z masą ciała poniżej kilograma, które wyszły do domu są zdrowe. Na szczęście liczba dziecięcych porażeń mózgowych, spastycznych, z roku na rok spada i na to kładziemy główny nacisk. Nie ma to być wyciągnięcie dziecka za wszelką cenę tylko tak zwane dobre przeżycie. Myślimy perspektywicznie, że t dziecko ma pójść do szkoły, zdobyć zawód, założyć rodzinę. Nie myślimy już tylko o noworodku, ale także o jego dalszym rozwoju i przyszłości, o rodzinie tego dziecka, życia rodziny.

Trafiają do was na progu swojego życia.

Tak i ten początek jest najważniejszy. Jeżeli na początku coś się zaniedba, to nie da się już tego naprawić.

Panie doktorze, sam by pan sobie na pewno nie poradził. Musiał pan się otoczyć odpowiednimi ludźmi. Takimi, którzy kochają swoich małych pacjentów i to, co robią.

To prawda. W tej chwili na oddziale pracuje około sześćdziesięciu pięciu osób. Jest jedenastu lekarzy i pięćdziesiąt dwie pielęgniarki i położne. To duży zespół, niezwykle oddany pacjentom i troskliwy. Praca na oddziale jest bardzo ciężka i osoba, która nie posiada empatii nie zagrzeje tu miejsca, po jakimś czas zrezygnuje, dlatego też część odchodzi. Zespół jest obecnie wykrystalizowany i rzeczywiście na wszystkich można polegać.

Lekarz żeby być na czasie musi się dokształcać, nawet mimo dużego stażu zawodowego.

Zdecydowanie tak. Bywam w ciągu roku na kilku zjazdach neonatologicznych, kardiologicznych, z chirurgii dziecięcej. Szkolenie podyplomowe zajmuje bardzo dużo czasu i spoczywa w rękach i portfelu samego lekarza.

Panie doktorze co dla pana znaczą słowa przysięgi Hipokratesa?

Każdy lekarz składa taką przysięgę po zakończeniu studiów. Ale ona jest staromodna i nie bardzo przystaje do dzisiejszych czasów i obecnych warunków. Myślę, że życie wymaga od nas większych wyrzeczeń, niż to, co Hipokrates założył w swoim kodeksie. Przysięga Hipokratesa już nie wystarcza, potrzeba czegoś więcej nad nią żeby dobrze spełniać swoją misję.

Czy doktor Wojciech Kowalik ma jakieś marzenia?

Oczywiście, są jeszcze metody terapeutyczne, nad którymi pracujemy i które chcemy wdrożyć w najbliższym, może w przyszłym roku. Nie chcę głośno mówić o szczegółach, ale myślę, że jeżeli zakończą się sukcesem będziemy o tym mówić. Moim marzeniem jest żeby się nim zakończyły.

Życzę spełnienia tych marzeń.

Udostępnij
Tweetnij
Podziel się
Drukuj
Reklama - sponsor działu


Artykuły powiązane
Pozostałe informacje
REKLAMA
REKLAMA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Gazeta LCA.pl

Warning: readdir(): supplied argument is not a valid Directory resource in /home/lg24/domains/lca.pl/public_html/lib/content2014.php on line 152

Warning: closedir(): supplied argument is not a valid Directory resource in /home/lg24/domains/lca.pl/public_html/lib/content2014.php on line 157

Warning: rsort() expects parameter 1 to be array, null given in /home/lg24/domains/lca.pl/public_html/lib/content2014.php on line 159
 

Copyright - 2001- 2024 - Legnica - Grupa portali LCA.pl. Wszystkie prawa zastrzezone. Korzystanie z portalu oznacza akceptacje Zasad korzstania z serwisu
Lca.pl napędzają profesjonalne serwery hostings.pl

T: 1,202s - V: A0.99 - C: 0 - D: 02.22.2024 12:33:12