Szanowny czytelniku

25 maja 2018 roku zacznie obowiązywać Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies. Poniżej znajdziesz pełny zakres informacji na ten temat.

Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowych lub serwisów oraz innych parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych, w tym na profilowanie i w celach analitycznych przez portal lca.pl.

Administrator danych osobowych
Administratorem danych osobowych jest Przedsiębiorstwo Usług Informatycznych BAJT z siedzibą w Legnicy przy ul. Pomorskiej 56, 59-220 Legnica, wpisane do Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej pod numerem NIP 6911626150, REGON 390590290.

Cele przetwarzania danych
- marketing, w tym profilowanie i cele analityczne
- świadczenie usług drogą elektroniczną
- dopasowanie treści stron internetowych do preferencji i zainteresowań
- wykrywanie botów i nadużyć w usługach
- pomiary statystyczne i udoskonalenie usług (cele analityczne)

Podstawy prawne przetwarzania danych
- marketing, w tym profilowanie oraz cele analityczne – zgoda
- świadczenie usług drogą elektroniczną - niezbędność danych do świadczenia usługi
- pozostałe cele - uzasadniony interes administratora danych

Odbiorcy danych
Podmioty przetwarzające dane na zlecenie administratora danych, podmioty uprawnione do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa.

Prawa osoby, której dane dotyczą
Prawo żądania sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych; prawo wycofania zgody na przetwarzanie danych osobowych. Inne prawa osoby, której dane dotyczą.

Informacje dodatkowe
Więcej o zasadach przetwarzania danych w „Polityce prywatności



ZGADZAM SIĘ
O ojcu Ciaćku w książce Smalewskiego
Autor: Jan Smalewski - 2016-01-02 18:40:34
Wywiad Jana Smalewskiego z ojcem Euzebiuszem Ciaćkiem, który ukazał się w książce pod tytułem "4 czerwca 1989 wybraliśmy wolność"
Udostępnij
Tweetnij
Podziel się
Drukuj
Reklama

 

Ojciec Euzebiusz Ciaciek - Foto: Wojciech Obremski (lca.pl)
O. Euzebiusz Konstanty Ciaciek (OFMConv.) – wywodzi się z ubogiej rodziny wiejskiej.Urodził się w Buczkowie (między Bochnią i Brzeskiem). W kolejności był ósmym z dziesięciorga rodzeństwa. Rodzice Marcin i Wiktoria żyli z roli; byli ludźmi ciężkiej pracy. Marcin Ciaciek - jego ojciec był uczestnikiem pierwszej wojny światowej, służył w armii austriackiej, za co został przez bolszewików wywieziony na Sybir. W tym swoistym piekle - jak go nazywał, opowiadając potem o nim swoim dzieciom - przeżył 5 lat.

W rodzinie Ciaćków pielęgnowano tradycje chrześcijańskie więc młody Euzebiusz wzrastał w atmosferze głęboko religijnej, co przełożyło się na jego późniejsze powołanie do kapłaństwa.

W roku 1969 opuścił Buczków. Nie bez przeszkód ukończył szkołę średnią w Jaśle. Po maturze wstąpił do zakonu. Nowicjat uzyskał w Niepokalanowie. Filozofię studiował w Łodzi – Łagiewnikach, a teologię w Krakowie. Święcenia kapłańskie odbył 4 lipca 1964 roku.

Gdy w roku 1977 przyjechał doLegnicy, miał już za sobą 13 lat pracy w duszpasterstwach i placówkach kościelnych. Jeden rok spędził na zastępstwie w Kowarach, sześć lat we Wrocławiu, trzy lata na KUL-u i trzy w Krakowie. Zajmował się różnymi rodzajami działań duszpasterskich: ołtarz, ambona, konfesjonał, to było jego zasadniczą posługą kapłana. Oprócz tego uczestniczył w katechizacji dzieci i młodzieży. Byłem duszpasterzem młodzieży akademickiej.

W latach 1980-89 był proboszczem i gwardianem w kościele św. Jana w Legnicy. 30 lipca 1989 r. podczas uroczystej Mszy świętej został pożegnany, a probostwo parafii objął o. Edward Wróbel.

Ojciec Euzebiusz Ciaciek najpierw odszedł do klasztoru w Kowarach, potem do Sanktuarium Matki Bożej Rychwałdzkiej, a obecnie pełni posługę duszpasterską w klasztorze Ojców Franciszkanów w Głowience.

O swoim pasterzowaniu, w tym 12-tu latach pobytu w Legnicy napisał książkę „Nadzieja i wolność”. Jej wydanie nastąpi niebawem.

Kiedy pod koniec lutego br. spotykam się z o. Euzebiuszem w Towarzystwie Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich, nie wiem jeszcze, że będę przygotowywał tę publikację. W marcu rozmawiamy przez telefon. O. Euzebiusz Ciaciek nie wybiera się na razie do Legnicy, a ja nie mogę pozwolić sobie na tak daleką podróż. Jest mi jednak bardzo przychylny, udostępnia CD z materiałem roboczym do swojej książki i zezwala na przytoczenie jej fragmentów w opracowywanej przeze mnie publikacji. Mówi, że przecież to, o czym pisze w swojej książce „Nadzieja i wolność” jest swoistą relacją o latach spędzonych w Legnicy.

Na kilka pytań o. Euzebiusz odpowiada telefonicznie.

Proszę wielebnego ojca, wielu działaczy w rozmowach ze mną przywoływało ojca imię, czasami mówiło: ksiądz proboszcz od św. Jana, a niekiedy z nazwiska podkreślało ojca zasługi dla struktur podziemnych legnickiej „Solidarności”. Kiedy osiadłem w 1990 roku w Legnicy, ojca już nie było w mieście.

Spędziłem w Legnicy 12 lat. To znaczy sprawowałem swą posługę duszpasterską w latach 1977 -1989. Lata duszpasterzowania w Legnicy mocno utrwaliły się w mojej pamięci. To były niezwykłe czasy: Polak – papieżem, sierpniowe strajki 1980 roku i powstanie „Solidarności”, a potem stan wojenny z tragizmem doświadczeń dla wielu Polaków. To także obecność radzieckich wojsk na terenie miasta i zachodniego regionu Polski.

Wszystko to w połączeniu z licznymi wątkami duszpastersko-religijnymi opisałem w swojej książce, która niebawem powinna trafić do druku. Jej tytuł: Nadzieja i wolność”.

To wspaniale. Gratuluję Ojcu. A gdzie będzie można dostać tę książkę?

Na pewno będzie rozprowadzana w Legnicy, w miejscu mojej byłej posługi.

To parafia św. Jana Chrzciciela. Od razu ojciec Euzebiusz został jej proboszczem?

Dopiero po trzech latach. Proboszczem i gwardianem byłem tam w latach 1980-1989. Po wcześniejszych doświadczeniach, w tym w pracy z młodzieżą akademicką, nieobce mi było głoszenie kazań misyjnych, czy rekolekcyjnych.

Rozumiem, że prawdziwe rozwinięcie skrzydeł Anioła Stróża nastąpiło jednak w Legnicy? Obok księdza prałata Władysława Jóźkowa jest ojciec najczęściej przywoływanym w mieście kapłanem, którego pomoc dla „Solidarności” wykraczała poza obszar typowych działań Kościoła, który – jak wiadomo przecież – i tak był nośnikiem wolnościowego postępu.

Jeśli chce pan to tak ująć? Proszę bardzo. Mój przyjazd do Legnicy nastąpił latem. Legnicę i całą okolicę dotknęła wtedy klęska powodzi. Gdy otrzymałem skierowanie do Legnicy, mówiono mi, że idę do zachodniej stolicy Związku Radzieckiego. Rzeczywiście, tu zatrzymało się rozformowywanie jednostek radzieckich po drugiej wojnie światowej. Z tymi realiami potem jako osoba duchowna wiązałem wiele swoich poczynań.

W ubiegłym roku Rada Miejska przyznała ojcu odznakę „Zasłużony dla Legnicy”. Myślę, że chociaż tytuł ten był spóźniony, doskonale wplata się w obszar dokonań ojca związanych ze zbliżającą się rocznicą 20-lecia czerwcowych wyborów, które przyniosły naszemu społeczeństwu wolność. Wkład w to dzieło wielebnego ojca jest niepodważalny.

Proszę mi wierzyć, że w latach osiemdziesiątych minionego wieku, w gmachu Urzędu Miasta Legnicy, w gabinecie prezydenta, bardzo często jako proboszcz parafii św. Jana byłem pouczany, napominany, a nawet straszony. Poddawano krytyce moje działania, uważając je - jak mawiano - za nieodpowiedzialne i niebezpieczne dla lokalnej społeczności. Wysłuchiwanie pouczeń urzędników państwowych tamtych czasów i działania esbeckich służb w stosunku do mojej osoby nie należały do przyjemnych. Sytuacji stresujących w tamtym okresie było wiele, przypłaciłem to zawałami i operacjami serca.

Na szczęście od tamtych spotkań, rozmów i wydarzeń upłynęło sporo lat. Żyjemy już w innej rzeczywistości.

Jeśli teraz w tym samym urzędzie podjęto decyzję, by mnie tak szczytnie uhonorować, jest to nie tylko dowód, jak dużo od tej pory się zmieniło, że żyjemy w innej Polsce. Jest to także dowód na to, że posługa, jaką pełniłem w Legnicy, została zauważona.

W książce „Nadzieja i wolność” o. Euzebiusz Konstanty Ciaciek opisuje swoje rodzinne strony, dzieciństwo i młodość. Wspomina m.in. jak w latach 1952-1954 wraz z bratem Władysławem poddany został nachalnej indoktrynacji komunistycznej w Nowej Hucie, gdzie u boku starego, o wspaniałej historii i tradycji, Krakowa, powstawało nowe, typowo socjalistyczne miasto, któremu patronował Włodzimierz Lenin. 

To katolickie wychowanie w rodzinie, przeżycia ojca i zetknięcie z fałszem komunistycznej propagandy zadecydowały później o jego postawie życiowej, powołaniu do służby Bogu i dążeniu do wolności, której Aniołem Stróżem został w Legnicy.

„Do nowohuckiej szkoły, w której się uczyłem wraz z bratem, należał też internat. Oficjalnie głoszono, że będą w nim mieszkać młodzi ludzie z mniej zasobnych rodzin i odległych miejscowości. Było jednak inaczej. Pierwszeństwo miała młodzież należąca do Związku Młodzieży Polskiej. Dopiero po nich dostawali się inni. Ta organizacja, to „podstawówka” w drodze do PZPR.

Szkoła i internat, oprócz przyuczania do zawodu, miały zaprogramowane wychowanie w duchu socjalistycznym, a więc eliminowanie wszystkiego, co było temu przeciwne. Nie wolno było w pokojach internatu umieszczać żadnych emblematów religijnych. W niedziele i święta, przed południem, zamykana była brama internatu, by młodzież nie mogła uczestniczyć w Mszy świętej. Bywało, że w tym czasie organizowano różne spotkania świetlicowe. W ramach zajęć szkolnych odbywały się pogadanki o tematyce światopoglądowej.

Już wtedy, zacząłem rozumieć, jakie poglądy i treści są wpajane w umysły nie tylko młodzieży, ale również całego społeczeństwa. Dzielono nasze społeczeństwo. Ten podział był szczególnie zauważalny podczas wystąpień liczących się decydentów, którzy swoje przemówienia rozpoczynali od słów: „Towarzysze i Obywatele”.

Kolejne lata, kiedy przywdziałem już zakonny habit, dostarczyły mi mnóstwo dowodów na faworyzowanie jednych, a dyskryminowanie innych. Kierownicze stanowiska w różnych dziedzinach naszego społeczeństwa mogli zajmować tylko członkowie PZPR. Likwidowano w szkołach naukę religii, ze szpitali, szkół usuwano krzyże, nie było miejsca w szpitalach dla pracujących sióstr zakonnych. Do tego ogromne utrudnienia w zezwalaniu i budowaniu nowych kościołów, podsłuchy, donosicielstwo, rozbudowany aparat inwigilacji Kościoła, brak dostępu do mediów dla ludzi wierzących, ostra cenzura katolickich czasopism, prześladowanie duchownych i katolickich działaczy, wrogie nastawienie do tworzących się stowarzyszeń, organizacji religijnych, społecznych, zawodowych”.

Gdy o. Euzebiusz zetknął się w Legnicy z przybyszami ze Wschodu, odżyły w nim wspomnienia z dzieciństwa: opowieści ojca o zesłaniu na Sybir i te z rodzinnego domu, gdy pod koniec drugiej wojny światowej do jego miejscowości wkroczyły wojska radzieckie, siejąc strach i panikę. Wspomina, że:

„Wtedy kradzieżom nie było końca. Sowieccy żołdacy zachowywali się bardzo butnie, bez odrobiny szacunku i kultury. W najgorszej sytuacji były młode kobiety. Moja 18 - letnia siostra została ubrana w stare łachmany, z rozczochranymi włosami, z umorusaną twarzą przesiedziała ich pobyt w kącie przy piecu, udając, że jest nienormalna i psychicznie chora. W ten sposób uratowała się przed napastliwością tych „wyswobodzicieli”.

W Legnicy było co robić. Przełożony o. Wawrzyniec Duda oraz kilkunastu księży i zakonników przyjęli go serdecznie. Oprócz zasadniczej posługi kapłańskiej przydzielono mu katechizowanie młodzieży szkół średnich i duszpasterstwo akademickie. Ponad dwadzieścia godzin katechezy tygodniowo i jedno, czasem dwa spotkania z młodzieżą studiującą i pracującą. Niebawem też mocno związany został z ruchem oazowym, którego założycielem był ks. Franciszek Blachnicki.

O. Euzebiusz organizował i zachęcał młodzież do włączenia się w ruch „Światło Życie”. Jedną z gablot przy wejściu do kościoła wypełniał informacjami i różnymi ilustracjami dotyczącymi ruchu oazowego. Młodzież zaakceptowała to. Zaczęły się odbywać spotkania na terenie parafii, przystąpiono do organizowania wyjazdów, między innymi na rekolekcje oazowe.

Informacje o propagowaniu ruchu oazowego napiętnowane zostały przez komunistyczne władze Legnicy. Rozeszła się wieść, że do parafii św. Jana przyszedł ksiądz, który prowadzi antypaństwową i polityczną działalność.

W swojej książce o. E. Ciaciek napisał: „Ta opinia o mojej osobie (działalności) wystawiona przez funkcjonariuszy PRL-u sprawiła mi wielką satysfakcję i jeszcze bardziej mobilizowała mnie do pracy nad polskim młodym pokoleniem”.

Ojciec Euzebiusz wspomina również, jak wielkim, historycznym wydarzeniem dla niego i wszystkich Polaków był wybór 16 październik 1978 r. kardynała Karola Wojtyły na stolicę piotrową, a potem w 1979 r. Jego przyjazd do Polski. Młodzież zareagowała na to wydarzenie bardzo żywo, otwierając mu swoje serca. W książce „Nadzieja i wolność” o. Euzebiusz przywołuje szereg radosnych wypowiedzi, jakie jego podopieczni napisali na lekcji religii. Podczas pielgrzymki Jana Pawła II do Krakowa zorganizował dużą grupę młodzieży, z którą na dwa dni pojechał na spotkanie z Ojcem Świętym.

Gdy w maju 1980 r. został przez władze zakonne mianowany proboszczem parafii św. Jana Chrzciciela w Legnicy i gwardianem, czyli przełożonym franciszkańskiej wspólnoty zakonnej, miał wiele obaw. Niepokoiło go to, co działo się w kraju, gdzie narastały niepokoje społeczne. Miał jednak pełną świadomość, że w Legnicy wiele będzie zależało od jego osobistego zaangażowania.

Jak pisze w swojej książce:

„W sierpniu Polskę ogarnęła fala strajków i społecznych niepokojów. Było to szczególnie odczuwalne w Legnicy, gdzie zagrożenie zwiększało wiele tysięcy stacjonujących tu radzieckich wojsk. Pod koniec sierpnia, gdy strajkowało liczne zakłady pracy w całej Polsce, do kancelarii parafialnej św. Jana zgłosiła się delegacja Zarządu Strajkujących z bazy Miejskiej Komunikacji Samochodowej przy ul. Hübnera, prosząc, żeby w najbliższą niedzielę 31 sierpnia odprawić dla strajkujących Mszę św., na terenie bazy”.

(…)”Sprawa była wielkiej wagi. Rodziły się wątpliwości, jak zareagują komunistyczne władze na angażowanie się duchownych w protesty robotników. Niektórzy z moich współpracowników byli przeciwni pozytywnemu załatwieniu tej sprawy. Byłem odmiennego zdania. Stąd, by nikogo nie narażać, podjąłem decyzję, że osobiście odprawię Mszę św. dla strajkujących przy ul. Hübnera.

Przyjechano po mnie samochodem. Zabrałem szaty i naczynia liturgiczne oraz wszystko, co było niezbędne do odprawienia Mszy św. Gdy znalazłem się na placu bazy, zaskoczyła mnie ilość strajkujących, wzorowy porządek oraz pięknie przygotowany ołtarz - na dwóch samochodowych przyczepach. Wspaniale przygotowano też nagłośnienie. Na terenie zakładu byli tylko pracownicy tej firmy. Krewni strajkujących i przygodni mieszkańcy miasta stali za siatką wokół tego placu. Kazania nie było, tylko obszerne komunikaty Episkopatu. Msza św. miała bardzo podniosły religijnie nastrój. W śpiewie, tym razem, dominowały głosy męskie. Bardzo przeżyłem celebrowanie tej Mszy św. Szczególnie wzruszającym momentem była duża ilość osób przystępujących do Komunii św. Na zakończenie, zamiast ogłoszeń parafialnych, były komunikaty Zarządu skierowane do strajkujących i serdeczne słowa podziękowania pod moim adresem za przybycie i odprawienie Mszy św. w intencji strajkujących, ich rodzin i naszej Ojczyzny.

Tak na początku proboszczowania rozpoczęła się moja przygoda z "Solidarnością", która niebawem, miała być powołana do zaistnienia na polskiej ziemi”.

(…) „Później, podczas zjazdu duchowieństwa regionu legnickiego, ks.bp Adam Dyczkowski podziękował kapłanom, którzy poszli z posługą do strajkujących robotników. Mówił, że polscy robotnicy są nieustępliwi, a władza bezradna. Rodzi się NSZZ. "Solidarność". W zakładach pracy powstawały komitety solidarnościowe, wybierano przewodniczących, zaczęto zakładać kroniki, odnotowujące bieg wydarzeń.

Czytelnym znakiem "Solidarności" w poszczególnych zakładach pracy były jej sztandary”. (…) „Przedstawiciele Komitetu. NSZZ "Solidarność" zakładu "Legmet” zwrócili się do mnie na początku 1981 roku z prośbą, by w któryś dzień podczas Mszy św. wieczornej poświęcić im sztandar "Solidarności”. Zaproponowałem, by poświęcenia dokonać 2 lutego, w święto Matki Bożej Gromnicznej. Uzasadniałem, że poświęcenie powinno być podniosłe i przy licznym udziale wiernych, a to święto bardzo mocno jest związane z polsko - chrześcijańską tradycją. Kościół będzie wypełniony wiernymi”.

2 lutego 1981 roku w uroczystości poświęcenia pierwszego sztandaru "Solidarności" w Legnicy, a być może i w całym regionie, uczestniczyli wszyscy proboszczowie legnickich parafii, a więc:

Ks. Tadeusz Kisiński, dziekan i proboszcz parafii pw. św. Jacka. On przewodniczył koncelebrowanej Mszy św. i dokonał poświęcenia sztandaru.

Ks. Tadeusz Łączyński, proboszcz parafii pw. Świętych Apostołów Piotra i Pawła. Ks. Władysław Jóźków, proboszcz parafii Trójcy Przenajświętszej. O. Euzebiusz Ciaciek, proboszcz parafii pw.. św. Jana Chrzciciela.

Podczas tej uroczystości wygłosiłem kazanie. Nawiązałem w nim do tekstów „Agendy Liturgicznej”, w szczególny sposób podkreślając, że sztandar, to nie tylko zewnętrzny znak danej grupy społecznej, ale przede wszystkim zobowiązanie dla członków danej społeczności do prawego postępowania w życiu, szacunku dla drugiego człowieka, miłości do Boga i Ojczyzny.

Po kazaniu nastąpił obrzęd poświęcenia sztandaru. Kapłani i pracownicy „Legmetu” ucałowali płat sztandaru. Byli wśród nich: Franciszek Ratajczak, Józef Krzysztofik, Stanisław Pater, Marian Makowski”.

O. Euzebiusz Ciaciek wspomina dalej, że na podniosły charakter uroczystości miały również wpływ: Chór Parafialny pod dyrekcją Władysława Sternala, Orkiestra Kolejowa z dyrygentem Bolesławem Żółtowskim, zapalone gromnice w rękach wiernych tłumnie wypełniających świątynię i liczne rzesze wiernych przed kościołem na ulicy. Wrażenie ściskało mu gardło, a u wielu parafian popłynęły łzy wzruszenia.

I uwaga!:

„Obecność wszystkich legnickich proboszczów na omawianej uroczystości była podyktowana nie tylko podniesieniem rangi tego wydarzenia. Trzeba podkreślić, że w związku z różnymi wydarzeniami solidarnościowych robotników i nie tylko robotników, słychać było groźne pomruki niezadowolenia władz komunistycznych. Stąd zrodził się zamysł, że jeżeli my, duchowni, będziemy razem, to będziemy i silniejsi i bezpieczniejsi.

To wydarzenie z 2.02.1981 roku dało początek jeszcze większego zespolenia wspólnoty kapłańskiej w Legnicy na dalsze, dramatyczne wydarzenia na naszej polskiej ziemi”.

Po zimie 1981 r.,„przez ojczyźnianą ziemię powiał wiatr solidarnościowych działań rolników indywidualnych. Powstawały i rosły w siłę rolnicze komitety, mnożyły się spotkania, narady NSZZ Rolników Indywidualnych "Solidarność”. Nie inaczej było w legnickim regionie.

Wiosną wspomnianego 1981 roku miał się odbyć w Legnicy Zjazd Solidarnościowy Rolników Indywidualnych. Obrady miały trwać cały dzień. Posiłek delegatów zaplanowano w godzinach południowych w jednym z legnickich lokali. Wynajem lokalu był załatwiony o wiele wcześniej. Na kilka dni przed dniem zjazdu kierownictwo tego lokalu odmówiło udostępnienia pomieszczeń na spożycie posiłku. Zaistniał poważny problem. Liczna ilość delegatów legnickiego regionu, wybierających się na zjazd została niepoważnie potraktowana. Przez kogo…?

Delegacja kierownictwa i organizatorów zjazdu przyszła do mnie, jako przełożonego klasztoru i proboszcza z prośbą, by udostępnić delegatom klasztornych sal i naczyń na spożycie posiłku. Oczywiście, że nie było żadnego problemu w spełnieniu ich prośby.

Trzeba zaznaczyć, że ze wspomnianego kierownictwa NSZZ Rolników Indywidualnych "Solidarność” wyróżniali się szczególnie Zbigniew Mackiewicz, rolnik spod legnickich Komornik i Władysław Papużyński z Głogowa – Brzostowa”.

(…) „Zjazd rozpoczął się od Mszy św. w kościele Św. Jana, a piękne kazanie wygłosił o. Ireneusz Żołnierczyk (+2002), który w tamtym czasie gościł w Legnicy. Kaznodzieja dowartościował w nim pracę, miłość do ziemi i trud uprawiającego ziemię, Ten trud podkreślił i uświęcił sam Chrystus, gdy do Najświętszej Ofiary użył chleba i wina.

Od tego wydarzenia rolnicy „Solidarności” bardzo mocno związali się z klasztorem i kościołem franciszkańskim w Legnicy. Tutaj obywały się spotkania Zarządu. Tutaj, w konspiracyjnej atmosferze stanu wojennego podejmowano ważne decyzje. Tu również dochodziło do spotkań z przedstawicielami władz centralnych związku i działaczami "Solidarności" z różnych regionów Polski.

Przy klasztorze zaistniał punkt informacyjny dla rolników województwa legnickiego. Po kilku latach w czasopiśmie „Miedza” napisano: „Kościół pw. św. Jana Chrzciciela w Legnicy stał się świątynią, dla której rolnicy naszego województwa żywią szczególne uczucia. To właśnie tutejszy administrator parafii, franciszkanin, o. Euzebiusz jest kapelanem Duszpasterstwa Rolników. W nim rolnicy widzą nie tylko swego duszpasterza, ale równocześnie gorącego orędownika sprawy chłopskiej. Jego życzliwość, zatroskanie i poświęcenie jest powszechnie znane”.

„Solidarność” rosła w siłę. Mnożyły się sztandary tego związku w różnych zakładach pracy. O. Ciaciek uczestniczył jeszcze w kilku uroczystościach ich święcenia, głosił patriotyczne kazania. Ale władza komunistyczna nie odpuściła. W pamiętną noc z 12 na 13 grudnia 1981 roku ogłoszono stan wojenny.

O. E. Ciaciek wspomina:

„… Do narodowej tragedii, stanu wojennego, doprowadzili ci, którzy nazywali siebie „przewodnią siłą narodu.

Około godziny 8 rano złożył mi wizytę oficer w stopniu majora. Przedstawił upoważnienie od władz stanu wojennego do rozmowy ze mną, jako proboszczem parafii. Ze swojej służbowej torby wyjął notatnik, by jak powiedział, nic nie pominąć z tego, co kazali mu powiedzieć. Informował, jak mam się zachowywać podczas zaistniałej sytuacji. Wyczytywał poszczególne punkty. A kiedy skończył swój wykład nakazujący spokój, nie podburzanie społeczeństwa przez słowa i czyny, zapytałem go, patrząc na pistolet w kaburze u pasa, czy ma ostrą amunicję? Odpowiedział, że tak. Zapytałem jeszcze: Czy gdyby Polacy, w proteście na zaistniałą sytuację wyszli na ulice, pan strzelałby do nich? Na to pytanie nie dał mi odpowiedzi.

(…) Już tego świątecznego dnia, dnia ogłoszenia stanu wojennego, uczestnicy kościelnych nabożeństw bardzo głośno śpiewali: „Ojczyznę wolną, racz nam wrócić Panie”.

Wołanie o wolność niosło się z milionów ust wiernych we wszystkich kościołach Polski. W roku 2008 wrocławski Oddział Instytutu Pamięci Narodowej opublikował książkę „Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie…”, w której umieszczono wspomnienia z tamtych dni księdza Henryka kardynała Gulbinowicza, metropolity wrocławskiego.

Na bazie tragedii owych dni, gdy pod osłoną nocy wywleczono z domów i internowano tysiące osób, o. Ciaciek wspomina:

„w Legnicy atmosferę strachu potęgowała kursująca wiadomość, że żołnierze radzieccy śpią w mundurach i butach, by być gotowymi na każde zawołanie”.

Z „Legmetu” dotarła informacja, że nie tylko aresztowano niektórych działaczy „Solidarności”, ale również mundurowi zabrali z sali obrad sztandar „Solidarności” i księgę z kronikarskimi zapisami.

Wprowadzenie stanu wojennego uderzyło również w polską wieś. W obozach i więzieniach znalazło się wielu działaczy NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność”. Działacze rolniczych struktur solidarnościowych podjęli działalność konspiracyjną. W kilka miesięcy po ogłoszeniu stanu wojennego, już wiosną 1982 roku powstał Ogólnopolski Komitet Oporu Rolników, a na jego czele stanął Józef Teliga, oficer Armii Krajowej. Zaczęto wydawać na skalę krajową, pismo "Solidarność Rolników".

Rolnicy Dolnego Śląska byli w stałym kontakcie z podziemnymi ogólnopolskimi strukturami solidarnościowymi, co było przekazywane w czasopiśmie wydawanym przez Radę NSZZ „Solidarność” Rolników Indywidualnych w Legnicy pt. „Miedza”.

„Dalej o. Euzebiusz wspomina, że:„W klasztorze legnickim każdy dzwonek w godzinach wieczornych czy jeszcze późniejszych, stawiał wszystkich zakonników na nogi. Już przyszli! Pytanie, po kogo? Czy też ktoś ucieka i tu szuka schronienia i trzeba mu pomóc. A więc nerwy, ciągłe psychiczne napięcie, niepokojące czekanie i obawa, co będzie dalej?

Z dniem 13 grudnia została zawieszona działalność „Solidarności”, a później została ona zdelegalizowana. Jednak rodziła się inna solidarność, solidarność współczucia, życzliwości i pomocy tym, którzy przez komunistyczny system zostali bardzo doświadczeni. Solidarnie otwierały się ludzkie serca, portfele i spiżarki, by nieść pomoc uwięzionym, internowanym, zwalnianym z pracy, tym, którzy się ukrywali oraz ich rodzinom.

(…) Zaistniała sytuacja w Polsce doprowadziła do tego, że społeczeństwo odkryło wielkie zakłamanie rządzących i generalnie zwróciło się ku Kościołowi. Nawet ci, którzy w swoim życiowym postępowaniu stali z dala od tej religijnej wspólnoty, teraz stanęli w szeregu z tymi, którzy zawsze uważali się za wierzących. I tu szukali oparcia duchowego, moralnego, a również, w wielu wypadkach i przede wszystkim wsparcia materialnego”.

(…) „Pokrzywdzeni szukali pomocy nie w urzędach państwowych, ale w duszpasterstwach parafialnych, na plebaniach.

Jako proboszczowie legnickich parafii mieliśmy od początku przekonanie, że w zaistniałej i niebezpiecznej rzeczywistości powinniśmy i musimy działać kolegialnie, zjednoczeni w działaniu i przekazywanych słowach. W ujednoliconym, zespołowym działaniu będziemy jeszcze bardziej wiarygodni, efektywni, a również, co bardzo ważne na tamte czasy, bezpieczni.

W tamtym czasie często spotykaliśmy się u ks. Tadeusza Łączyńskiego, w celu omawiania bieżących wydarzeń i podejmowania decyzji na dalsze działania duszpasterskie. Niejednokrotnie wspólnie opracowywaliśmy wprowadzenia do niedzielnych Mszy św. i wezwania do Modlitwy Wiernych. Jedne i drugie były bardzo konkretne, co krytycznie oceniali poplecznicy stanu wojennego. Miałem okazję osobiście przekonać się o tym, gdyż często byłem wzywany do Urzędu Miasta i musiałem wysłuchiwać krytycznych uwag na temat działalności legnickich duchownych.

Przy tej okazji muszę podkreślić bardzo ważną rolę, jaką w tym wspólnotowym działaniu odegrał ks. Tadeusz Łączyński, proboszcz parafii pw. świętych Apostołów Piotra i Pawła. Był doświadczonym i cenionym duszpasterzem. Miał również uznanie we wszystkich urzędach miasta. Był uważany za Pierwszego Obywatela Legnicy. Duszpasterzował tu od 1945 roku. Był świetnie zorientowany w planach, zamierzeniach różnych funkcjonariuszy reżimu komunistycznego, gdyż wszędzie miał życzliwych sobie ludzi. Bardzo często, w sytuacjach dla mnie trudnych, korzystałem z jego rad i wskazówek. Był odważnym człowiekiem i ciągle mi powtarzał: Nie trzeba dać im odczuć, że się ich boimy. Ks. Kanonik Tadeusz Łączyński, później prałat, odegrał niepoślednią rolę w trudnych latach stanu wojennego”.

Trudne lata stanu wojennego, to dla o. Euzebiusza Ciaćka nieustanna walka o wolność dla „Solidarności”. O wolność dla Ojczyny, bo tej wolności związek ten się domagał. „Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie!” brzmiały dławiące gardła katolików słowa pieśni, która wieńczyła zakończenie każdej Mszy świętej, każdego nabożeństwa, każdej uroczystości religijnej. Dodajmy do tego: każdej Mszy św. z datą 13-go każdego miesiąca, dla upamiętnienia 13 grudnia, kiedy Polakom całkowicie odebrano wolność.

„2 lutego 1982 roku o godz.18.30, w pierwszą rocznicę poświęcenia sztandaru NSZZ „Solidarność” zakładu „Legmet”– wspomina o. Euzebiusz -została odprawiona Msza św. za Ojczyznę, zamówiona przez jego pracowników. „Solidarność” Legmetu co roku prosiła o odprawienie tego dnia Mszy św. w tej intencji. Szczególny charakter miała Msza św. 2 lutego 1986 roku. Była to piąta rocznica poświęcenia sztandaru. Załoga „Legmetu” ufundowała, marmurową tablicę, która została umieszczona w ścianie kaplicy, przy bocznym wejściu do kościoła. Upamiętniała ona wspomnianą rocznicę poświęcenia również „internowanego” sztandaru”.

„(…) Wspomnianą tablicę wmurowano w nocy, gdyż nie brakowało wtedy przekupnych i niebezpiecznych obserwatorów. By nikogo nie narażać, dzieło to zostało umieszczone w ścianie, pod osłoną ostatniej nocy przed jej odsłonięciem i przy zamkniętych drzwiach. Tablicę wmurowali dwaj zasłużeni działacze „Solidarności”: Mieczysław Dembowiak i Stanisław Huzar”.

Wolność i prawda to dążenia, jakie za papieżem Polakiem powtarzał cały Kościół. A tymczasem:

„…nie było wolno mówić o Konstytucji 3 Maja, o łagrach Sybiru, Piłsudskim, Cudzie nad Wisłą, Katyniu, więzieniach i mordach polskich patriotów. Do takich zakazanych tematów należał również dzień 11 listopada, rocznica odzyskania przez Polskę Niepodległości w 1918 roku. Jednak w polskich świątyniach zawsze pamiętano o tych narodowych i patriotycznych datach, które w czasach PRL – u wymazywane były z podręczników historii.

Przedziwne było, kiedy 1 maja polskie miasta i nie tylko miasta, obwieszane były różnymi dekoracjami, kiedy nosiło się w pochodach portrety wielkich twórców komunizmu. 2 maja wszystkie świąteczne ozdoby z pośpiechem usuwano, by na 3 maja, Dzień Konstytucji i Królowej Polski nie było żadnych dekoracji, a zwłaszcza biało – czerwonych.

Po 3 maja znowu zaczynano dekorować ulice i domy, zbliżał się Dzień Zwycięstwa i odzyskania „wolności” dzięki Armii Czerwonej.

Przy różnych okazjach duchowieństwo oraz bardzo wielu uczciwych i odważnych Polaków przypominało o przemilczanych przez władze wielkich, pięknych i tragicznych wydarzeniach z polskich dawnych i bliższych dziejów.

Z kościołów legnickich często słyszało się zachętę, by nie zapominać o bohaterskich czynach synów i córek tej ziemi. W kościele świętych Apostołów Piotra i Pawła, gdzie proboszczem był Ks. Tadeusz Łączyński bardzo podniośle przeżywany był dzień 11 listopada. W roku 1985 Ks. Łączyński - dla upamiętnienia 11 listopada 1918 roku i głównego bohatera tamtego roku i następnych lat - umieścił w ścianie kościoła tablicę poświęconą Naczelnikowi, Józefowi Piłsudskiemu. Tablicę ufundowali legniccy działacze „Solidarności”.

Historia tej tablicy jest bardzo ciekawa. Z opowiadań pamiętam, że działania związane z jej wykonaniem i umieszczeniem w kościele miały iście sensacyjny przebieg. Głównymi fundatorami tablicy byli legniccy lekarze – Bogumiła Walczak i Paweł Juros. Stanisław Obertaniec ufundował litery, finansowego wsparcia udzielił także Stanisław Kot. Projekt płyty wykonał znany legnicki artysta-malarz Henryk Baca. Odlewu podjął się Franciszek Ratajczak. Wykonano go w Hucie Miedzi, oczywiście w pełnej konspiracji. Odlew tablicy przełożono przez ogrodzenie huty .W uzgodnionym miejscu odebrał ją S. Obertaniec i przekazał H. Bacy do wykończenia. Gotową tablicę przekazano następnie księdzu Janowi Gackowi, który przeniósł ją do kościoła św. Piotra i Pawła. Po mszy wieczornej, gdy wierni opuścili kościół, pozostali w nim M. Dembowiak i S. Obertaniec oraz siostra Emilia – Elżbietanka. Siostra Emilia stała na straży i pilnowała, by nikt nie przeszkodził w przymocowywaniu tablicy. 11 Listopada po uroczystym, wieczornym nabożeństwie pod tą tablicą składane były wiązanki kwiatów”.

O. E. Ciaciek opisuje też w szczegółach inwigilację, jakiej wobec Kościoła dokonywała ówczesna władza. Jako proboszcz należał do grona tych, którzy mieli swoich „opiekunów”. Jemu przydzielono młodego podporucznika SB, który nie krył się z tym, że został oddelegowany do śledzenia jego poczynań na terenie parafii i poza nią. Nie znał nazwiska oficera, ale pamięta, że miał ogromny tupet. Przynajmniej raz w tygodniu, a przeważnie częściej, przychodził do kancelarii parafialnej, gdy kończyły się godziny urzędowania, aby go pouczać, co i jak ma mówić, czego nie powinien organizować, jak powinien się zachowywać w stosunku do różnych wydarzeń, które miały miejsce w kraju. Często nawet straszył nieprzyjemnymi konsekwencjami.

Do końca pobytu w Legnicy, to znaczy do połowy 1989 r., o. Euzebiusz był też często wzywany do Urzędu Miasta na komisyjne rozmowy, które z udziałem prezydenta, dyrektora Wojewódzkiego Urzędu ds. Wyznań i wojskowego komisarza w stopniu majora odbywały się w gabinecie prezydenta miasta. Wszystkie te osoby były mu znane. Najbardziej napastliwym był dyrektor Urzędu ds. Wyznań, który sprawiał wrażenie „najbardziej prawego Polaka”, że „ma patent na słuszne poglądy i decyzje”. Prezydent zbytnio się nie angażował w polemikę, a najbardziej taktownym i kulturalnym był komisarz wojskowy.

Takie przykre dla księdza spotkania odbywały się szczególnie przed zapowiadanymi uroczystościami religijnymi, czy patriotycznymi, jak również po wspomnianych uroczystościach, jeżeli ich charakter nie był zgodny z oczekiwaniami władz.

W kościele franciszkańskim w Legnicy pierwsza kaplica po lewej stronie i znajdujący się w niej ołtarz poświęcone są św. Antoniemu, który jest czczony tak jak w innych kościołach franciszkańskich. Przy ołtarzu, w murze, jest skarbonka, do której wierni składają ofiary przeznaczone na biednych. W czasie trwania stanu wojennego, nad tą skarbonką umieszczona była tablica z napisem: „Ofiary dla uwięzionych, internowanych, zwalnianych z pracy oraz ich rodzin”.

Niosących pomoc nie brakowało, bo skarbonka obfitowała w znaczne ofiary, które były bardzo pomocne we wspieraniu potrzebujących, a takich w Legnicy i w regionie było niemało.

O. Euzebiusz tak opisuje akcję pomocową:

„Akcja pomocy nabrała większego rozmachu, kiedy zaczęły napływać dary z życzliwych nam krajów. Przyjeżdżały transporty żywności, odzieży, środków chemicznych. Powstał w związku z tym problem, jak to rozdzielać. Oczywiście, na pierwszym miejscu były rodziny więzionych, internowanych i zwalnianych z pracy. Znaleźliśmy dużo adresów ludzi potrzebujących pomocy, szczególnie tych, którzy mieszkali w Legnicy. Ale wielu było takich, którzy mieszkali poza Legnicą. Potrzebni byli ludzie, by zająć się robieniem paczek i ich dostarczaniem dla oczekujących pomocy. Pomocną osobą w tej charytatywnej działalności okazała się Pani Alicja Kopestyńska, nauczycielka młodzieży szkół średnich. Sama się zgłosiła, zorganizowała grupę młodych ludzi i rozpoczęła się bardzo piękna działalność w służbie niesienia pomocy potrzebującym. Patrzyłem z podziwem na Jej działalność i odwagę, bo przecież takie czyny były źle widziane i oceniane przez służby komunistycznego PRL-u.

Uważam, że Alicja Kopestyńska wykazała się w tamtych czasach wielką odwagą i życzliwością wobec biednych i potrzebujących.

Paczki z różną zawartością codziennie rozwożone były legnickimi taksówkami i opłacane z pieniędzy składanych do skarbonki św. Antoniego. Niektórzy taksówkarze, wiedząc o prowadzonej akcji, nie brali pieniędzy za usługę.

Duszpasterstwo św. Jana Chrzciciela w ramach pomocy biednym pomagało również przez finansowanie zakupu lekarstw. Niektórych leków nie było można kupić w polskich aptekach. Mieliśmy adresy dobroczyńców w Niemczech, do nich należały franciszkańskie klasztory. Tam wysyłaliśmy recepty. Franciszkańskie ośrodki i nie tylko, zbierały pieniądze i za nie wykupywano w aptekach lekarstwa, które wysyłane były do nas.

Mieszkańcy Legnicy wiedzieli, że istnieje i taka forma pomocy. Ci, którzy zwracali się do nas z taką prośbą zawsze byli, ku swojemu zadowoleniu, pozytywnie załatwiani”.

O. E. Ciaciek serdecznie wspomina również inne osoby, w tym doktora Pawła Jurosa, którego poznał, gdy ten zwrócił się do niego w trosce o przyszpitalną kaplicę.

Duszpasterstwo parafii św. Jana opiekowało się przez wiele lat szpitalem, gdzie pracował, a o. Euzebiusz cieszył się, gdy jego pacjenci wypowiadali się o nim z wielką życzliwością. Paweł Juros był współzałożycielem i działaczem „Solidarności” Służby Zdrowia. Proboszcz gratulował mu uznania przez społeczeństwo legnickie, które w 1991 r. obdarzyło go mandatem senatora Rzeczypospolitej. Bolał potem, gdy dowiedział się o jego śmierci (1997). Jak wspomina, przyjechał ze Szklarskiej Poręby do Legnicy, by uczestniczyć w jego pogrzebie. Wcześniej uczestniczył w pogrzebie żony lekarza.

Paweł Juros pozostał w pamięci mieszkańców Legnicy jako człowiek o olbrzymiej wrażliwości i dobroci. Jego zasługi dla Legnicy, jako lekarza, działacza „Solidarności” i społecznika są nie do przecenienia. Z oszczędności życia, jakie pozostawił, przyjaciele i rodzina utworzyli Fundację jego imienia, której głównym celem stało się krzewienie etyki chrześcijańskiej w naukach medycznych.

Na trwale we wspomnieniach Ojca Euzebiusza zapisał się Tadeusz Gumiński, który m.in. zachęcił go do zorganizowania w 1984 r. Wielkiego Jubileuszu 700-lecia przybycia do Legnicy Franciszkanów. Z okazji tego jubileuszu współredagował wydany folder, a podczas dwóch obchodzonych w Legnicy Tygodni Kultury Chrześcijańskiej, wygłosił w kościele i klasztorze franciszkańskim referaty związane z legnickimi Franciszkanami.

W ocenie księdza proboszcza człowiek ten znajdował się w czołówce osób zasłużonych dla miasta i klasztoru, z czasów jego pobytu w Legnicy.

Spośród parlamentarzystów, którzy współpracowali z parafią św. Jana Chrzciciela, Ojciec wymienia: Dorotę Czudowską, Stanisława Obertańca, Władysława Papużyńskiego, Zbigniewa Mackiewicza. Natomiast mile wspominanymi i w jego ocenie zasłużonymi działaczami „Siolidarności” byli: mgr Antonina Jazz, mgr Krystyna Sobierajska, mec. Lucjan Sobolewski, Mieczysław Dembowiak, Stanisław Huzar, Franciszek Ratajczak oraz – jak podkreśla -bardzo zasłużeni dla parafii – Waleria i Władysław Sternalowie, Kazimiera Kamieniecka, Krystyna i Jacek Łukawscy i wielu innych, których nazwiska uszły już z jego pamięci.

Spośród wielu wolności, nieodzownych człowiekowi do życia, jest wolność słowa. W latach osiemdziesiątych Legnica była miejscem, gdzie do kościołów chętnie przyjeżdżali artyści. Z Warszawy, ale nie tylko. W okresie delegalizacji „Solidarności” i ograniczenia swobód obywatelskich, w tym wolności słowa, tylko tu mogli oni pokazywać swoją sztukę. Zwłaszcza piękną poezję religijno - patriotyczną, której nie dane im było prezentować na scenach teatrów polskich. O jednym z takich spotkań o. Euzebiusz Ciaciek tak wspomina:

„W dzisiejszą niedzielę (12.XII. 1982) w naszym kościele odbył się spektakl słowno - muzyczny oparty na tekstach Karola Wojtyły pt. "Myśląc Ojczyzna". Jego wykonawcami byli wybitni aktorzy scen warszawskich. Kierownictwo artystyczne i adaptacja: Edmund Wł. Nazarewicz; reżyseria: Wieńczysław Gliński; muzyka: Jerzy Smoczyński; wykonawcy: Tomasz Stockinger, Roman Frankl, Karol Strasburger, Kazimierz Mazur, Ewa Wawrzoń, Grażyna Barszczewska.

Spektakl jest dialogiem z tymi, którzy słuchają i milczą, słuchają odpowiedzi własnej, dyskutują lub przyjmują za swoje, płynące z głębi serca i wielkiej mądrości przemyślenia Pierwszego Obywatela Świata. Jest narodowym rachunkiem sumienia i światłem nadziei.

Spektakl zgromadził wielu mieszkańców naszej parafii i miasta. Był prezentowany jeszcze w trzech kościołach, dwa razy poza Legnicą”.

Niewątpliwie jedną z wartości najwyższych w obrębie swobód obywatelskich pozostaje wolność wyznania. Wiary, własnej religii, własnego kościoła. Komuniści, zabraniając ludziom wiary w Boga, popełnili jeden z największych błędów, gdyż nie potrafili dać ludziom niczego w zamian. Jak wiemy z historii, kult jednostki: Stalina, Lenina, partyjnych przywódców, były jedynie zwykłym bałwochwalstwem. W swojej książce „Nadzieja i wolność” o. Euzebiusz Ciaciek sporo uwagi poświęca świątyni, której był opiekunem jako proboszcz. Pisze w niej m.in. o pożarze, który strawił w roku 1966 zachodnią wieżę. Spadły wówczas i uległy zniszczeniu dzwony.

„Parafianie często pytali, kiedy będą nowe. Zbliżał się jubileusz 750-lecia przybycia Franciszkanów do Polski. Podjęto decyzję, że dla jego uczczenia zakupimy nowe dzwony. (…) podczas niedzielnych Mszy św., w ramach ogłoszeń parafialnych, do parafian skierowana została prośba, by przynosić jakiekolwiek miedziane przedmioty, bo potrzebna jest miedź do wykonania dzwonów. Po ponad tygodniu na placu przykościelnym powstała wielka sterta różnych przedmiotów wykonanych z tego metalu. Były też wielkie zwoje nowych miedzianych przewodów, a nade wszystko miedziane wielkie bloki, produkt hutniczych pieców, a przeznaczonych do dalszej obróbki. Po jakimś czasie spotkałem znajomego mi dyrektora huty i zaprosiłem go na plac przykościelny. Popatrzył na stertę miedzi i zaskoczony powiedział: Przecież to prawie wszystko z mojej huty. Jednocześnie postawił pytanie, jak oni to wywieźli ze strzeżonego i kontrolowanego przy bramach zakładu?

Ogromny, ciężarowy samochód przetransportował złom do Przemyśla. Jego mniejsza część wystarczyła na odlew dzwonów do Legnicy. Większą część firma zostawiła w zakładzie, przeliczając ją na złotówki i kwota za ten złom została odliczona od tzw. robocizny.

Piękne dzwony i odpowiednie na nich napisy zostały wykonane i wiosną 1986 roku dostarczone do Legnicy. Na okoliczność konsekracji dzwonów wydrukowaliśmy specjalną pamiątkę – folder, na którego trzeciej stronie umieszczony został następujący tekst:

„…Dzisiejszy świat znamionuje wiele niepokoju, konfliktów, zagrożeń. Świadkiem niespokojnych dni naszego bytowania jest ks. Jerzy Popiełuszko. To jemu poświęcony został mały dzwon (180 kg).

Wołającym sumieniem naszych trudnych czasów są: św. Maksymilian Kolbe, Stefan Kardynał Wyszyński i Jan Paweł II. Ich imiona nosi dzwon średni (350 kg).

Potrzeba nam opamiętania, rozwagi i szacunku, trzeba miłości, sprawiedliwości i prawdy. Nasza nadzieja w Bogu i Jego świętych, stąd największy dzwon (580 kg otrzymał imiona Patronów Ojczyzny: Matka Boża – Królowa Polski, św. Stanisław i św. Wojciech, Biskupi i Męczennicy, którzy przez swoje wstawiennictwo u Boga upraszają dla dzisiejszego świata i naszej ojczystej ziemi nadzieję na bezpieczniejsze i lepsze jutro.

Dzwony ufundowali wierni Parafii św. Jana Chrzciciela i inni mieszkańcy miasta Legnicy. Wykonała firma Jana Fleczyńskiego w Przemyślu.

Niech dźwięk tych dzwonów głosi chwałę Najwyższego i Jego Świętych, pobudzając serca ludzi do większego umiłowania Boga i Ojczyzny”.

Z religią ściśle wiąże się sprawa wolności zgromadzeń. Mimo że w roku 1986 nie było już stanu wojennego, niemniej jego zarządzenia, ustawy i utrudnienia związane z zakazem funkcjonowania „Solidarności” nadal obowiązywały. Uroczyste obchody Bożego Ciała były i w tym roku okazją dla wiernych zamanifestowania swych silnych związków uczuciowych z wiarą i kościołem. O. Ciaciek wspomina:

„Ilość uczestniczących w procesji robiła niesamowite wrażenie. Tłumy wiernych manifestujących swoją religijność, przywiązanie do Kościoła, do chrześcijańskich tradycji, krzepiące słowa, które padały podczas tych uroczystości, nie mogły być obojętnie przyjmowane przez władze. A takie słowa padały szczególnie przy czwartym ołtarzu w Rynku. Stąd władze miasta zadecydowały, że w roku 1986 zostanie zmieniona trasa procesji, pomijająca ul. Chojnowską i Rynek. W związku z tym odwołałem się do wyższej instancji, osobiście składając protestujące pismo w Urzędzie Wojewódzkim, który uchylił decyzję Urzędu Miasta”.

W podobnej okoliczności 2 czerwca 1988 roku, a więc na rok przed czerwcowymi wyborami roku 1989, doszło do zatargu pomiędzy władzami partyjnymi i kościelnymi. Wojewodzie nie spodobało się przemówienie o. E. Ciaćka. Wojewoda napisał skargę do ProwincjonałaO. Feliksa Stasicy w Krakowie.

Powiadomiony o tym fakcie proboszcz, na pismo Wojewody odpowiedział o. Prowincjałowi pisemnie:

„Niniejszy tekst dotyczy pisma Wojewody Legnickiego, Pana Ryszarda Jelonka, z dnia 12.VI.1988 r, Wz-6840/17/88.

Zostałem zapoznany z pismem Wojewody Legnickiego adresowanym do Prowincjała, O. Feliksa Stasicy, w Krakowie. Mam prawo, a nawet obowiązek, ustosunkowania się do wyżej wymienionego pisma. Pan Wojewoda czyni zarzut, że moje przemówienie w uroczystość Bożego Ciała było „o charakterze politycznie negatywnym, nakierowane na zakłócenie spokoju społecznego oraz wywoływanie wśród wiernych uczucia zaniepokojenia i dezorientacji”.

Pytam, czy w sytuacji, w jakiej znalazła się Polska, można mówić pozytywnie politycznie, nie mijając się z prawdą? Jątrzenie, zakłócanie spokoju? – Czy to wystąpiło? Pytam, co było nieprawdą w wygłoszonym przemówieniu?

Pan Wojewoda składa „ostry i zdecydowany sprzeciw wobec postawy i wystąpienia Ks. Ciaćka, prezentowanych w trakcie wspomnianej uroczystości. Protestuję przeciwko wykorzystywaniu zgromadzenia religijnego do celów całkowicie sprzecznych z posłannictwem kapłana i Kościoła, z procesem odnowy i porozumienia narodowego oraz procesem normalizacji stosunków pomiędzy Państwem a Kościołem”.

Odnośnie „postawy”, to świadkiem jest Ks. Bp Józef Pazdur oraz wiele tysięcy wiernych w Rynku w Legnicy, że zachowałem się bardzo godnie.

W moim wystąpienie nikomu nie ubliżyłem, nikogo nie poniżałem, a że powiedziałem odrobinę prawdy, to przeciw temu protestuje Pan Wojewoda?

Proces odnowy, porozumienie narodowe, normalizacja stosunków pomiędzy Państwem i Kościołem? Od iluż to lat mówi się o tym, a jakie są efekty.

To właśnie Kościół od wielu lat domaga się autentycznej odnowy, pluralizmu, porozumienia narodowego. Niestety, bez większego skutku. Nie wypada, więc zastanawiać się postulatami, które od lat są lekceważone.

Zarzuca mi Pan Wojewoda, że wykorzystuję zgromadzenie religijne „do celów całkowicie sprzecznych z posłannictwem kapłana i Kościoła”.

Nie wolno zapominać, że obowiązkiem kapłana jest, między innymi, głoszenie prawdy, sprawiedliwości, szacunku do drugiego człowieka. Czy nie te myśli były zawarte w moim przemówieniu? A że je wypowiedziałem podczas uroczystości religijnej? A gdzie miałem je wygłosić? Przecież środki masowego przekazu(radio, telewizja) są niedostępne dla duchowieństwa katolickiego i Kościoła, znikoma ilość tytułów prasy katolickiej, przy bardzo niskich nakładach, jest poddawana surowej cenzurze. A więc, gdzie ma się wypowiedzieć kapłan, który jest obywatelem tej ziemi i który powodowany względami patriotycznymi przeżywa niepokój widząc, co jest i przewiduje, co może być. Nie czas, by milczeć. Nadszedł czas efektywnego działania i trzeba poważnie traktować sytuację naszego kraju.

Pan Wojewoda używa w swym piśmie wielkich słów oburzenia. Dobrze, że zostały spisane, bo moje przemówienie i reakcja Pana Wojewody zostaną kiedyś ocenione.

Dodam jeszcze, że nigdy nie chciałem być popularny, ale jeżeli ktoś robi mi reklamę, to wypada mi tylko wyrazić moją wdzięczność.

Legnica, 1.VII.1988 r. O. Euzebiusz Konstanty Ciaciek

Nie sposób mówić o wolności Narodu, gdy w kraju stacjonują obce wojska, na pobyt których On sam nie wyraża zgody. Pamiętajmy jednak, że wśród tych, którzy nimi kierowali, byli zwykli żołnierze i ich rodziny, które – oprócz czynienia zła, same temu złu ze strony swego państwa ulegały. Jednym z akcentów przywołujących tę sytuację, są wspomnienia o. E. Ciaćka z uroczystości Bożego Ciała 1989 roku:

„Kiedy procesja przemierzała ulicę Piastowska, szedłem w szeregu kapłanów. Podeszła do mnie dziewczynka, może dwunastoletnia, wręczając mi czerwoną różę. Zdziwiony i jeszcze bardziej zaskoczony, pytam z jakiej to okazji? Ona mówi, że myśmy dzisiaj zakończyli rok szkolny i niektóre dzieci dostały róże.

Był koniec maja, skąd zakończenie roku? Dalej pytam: Kto ty jesteś? Ona mówi, ja jestem Rosjanką, pochodzę z Moskwy.

Dodam, że bardzo dobrze mówiła po polsku. Znowu pytam: A ty się nie boisz, tu tyle kamer – wideo, tyle aparatów fotograficznych? Możesz mieć i ty i twoi rodzice kłopoty…

Ona mówi: Tu są moi rodzice i cała szkoła. I dodaje: Chciałabym, aby u nas też tak było! - Byłem zaskoczony postawą tej dziewczynki. Zacząłem jednak zastanawiać się, czy w podziękowaniach na zakończenie nabożeństwa nie wspomnieć i o naszych sąsiadach ze wschodu, skoro tylu ich uczestniczy w procesji?

Wśród wielu podziękowań, trzymając w ręce piękną różę wspomniałem także i o nich. Po podziękowaniu im polskimi słowami, wypowiedziałem po rosyjsku: „Zdrastwujtie Druzja! Ja toże was pazdrawlaju!”. I tu zaskoczenie. Po tych słowach Rynek zahuczał od oklasków. A klaskały tłumy. W tym wypadku te oklaski świadczyły naprawdę o życzliwości i przyjaźni”.

I wreszcie czerwcowe wybory do parlamentu. Z mglistych zapowiedzi rozmaitych wolności, po Okrągłym Stole wyłonił się zarys częściowo wolnej Polski. Mgła, czy też mroczna zasłona historii powoli zaczęła opadać. Ojciec Euzebiusz wspomina to tak:

„… to szczególny dzień w historii Polski powojennej. Prawdziwie, choć tyko w części demokratyczne wybory i szczególny etap w budowaniu demokratycznej Polski. W obiegu listy z kandydatami do Sejmu i Senatu. Wielu mocno zakorzenionych w PZPR i o tych najwięcej w mediach. Inni, to nowe twarze, osoby związane z „Solidarnością”. Rodziło się pytanie, co przyniesie 4 czerwca 1989 roku? Nadzieje były wielkie, bo społeczeństwo miało dość „przewodniej siły PZPR”.

Z mojego otoczenia trzy osoby kandydowały do parlamentu, bardzo aktywni działacze „Solidarności”. Do Senatu kandydował Stanisław Obertaniec, przedstawiciel „Solidarności” Służby Zdrowia w Legnicy. Również do Senatu kandydował Władysław Papużyński działacz „Solidarności” Rolników Indywidualnych, rolnik z Głogowa – Brzostkowa. Do Sejmu zgłoszono kandydaturę Zbigniewa Mackiewicza, działacza „Solidarności” Rolników Indywidualnych z Komornik z pod Legnicy. Wszyscy związani z parafią franciszkańską w Legnicy.

Podczas uroczystości Bożego Ciała chciałem zaprezentować wielotysięcznemu tłumowi kandydatów do parlamentu. Musiałem mieć jakieś podstawy, by wymienić ich nazwiska. Zrodziła się myśl. Poprosiłem tych trzech panów, aby nieśli baldachim od trzeciego do czwartego ołtarza. Czwartym był Józef Bryczka z Legnicy (PSL). I tak się stało. Przy czwartym ołtarzu, w Rynku, dziękowałem uczestnikom, asystom, władzom administracyjnym. Wymieniłem również nazwiska kandydatów do parlamentu, dziękując im za niesienie baldachimu, mocno podkreślając, że to dobrzy ludzie, że kandydują do Sejmu i Senatu i wypada na nich głosować. Po moich słowach znowu rozległy się oklaski”.

I dalej, z zadowoleniem o. Ciaciek dodaje:„11 czerwca, w tydzień po wspomnianych wyborach, wraz z kursowymi kolegami świętowałem w Legnicy 25–lecie kapłaństwa. Wśród składających mi życzenia i wręczających kwiaty było trzech parlamentarzystów reprezentujących nasz region”.

W książce o. Euzebiusza Ciaćka „Nadzieja i wolność” jest wiele materiałów uzupełniających. Są kserokopie dokumentów , zdjęcia i są obszerne kazania liturgiczne, które wygłaszał On podczas wielu kościelnych uroczystości. Ich charakter zwrócił moją uwagę, ponieważ zawarte w nich treści przepojone zostały nie tylko wiarą, ale przede wszystkim głębokim patriotyzmem. Są w nich też głębokie odniesienia do historii Polski, a ta – jak wiadomo – nie skąpiła nam Polakom wydarzeń o charakterze światowym, europejskim, narodowym. Są dramaty, z których należy czerpać doświadczenie i są piękne zwycięstwa, budujące przyszłość.

Czytelników zainteresowanych wspomnieniami o. E. K. Ciaćka odsyłam do jego książki „Nadzieja i wolność”, dziękując jednocześnie Wielebnemu Pasterzowi za przychylność i udostępnienie swych wspomnień.

Udostępnij
Tweetnij
Podziel się
Drukuj
Reklama - sponsor działu


Pozostałe informacje
REKLAMA
REKLAMA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Gazeta LCA.pl

Warning: readdir(): supplied argument is not a valid Directory resource in /home/lg24/domains/lca.pl/public_html/lib/content2014.php on line 152

Warning: closedir(): supplied argument is not a valid Directory resource in /home/lg24/domains/lca.pl/public_html/lib/content2014.php on line 157

Warning: rsort() expects parameter 1 to be array, null given in /home/lg24/domains/lca.pl/public_html/lib/content2014.php on line 159
 

Copyright - 2001- 2024 - Legnica - Grupa portali LCA.pl. Wszystkie prawa zastrzezone. Korzystanie z portalu oznacza akceptacje Zasad korzstania z serwisu
Lca.pl napędzają profesjonalne serwery hostings.pl

T: 0,694s - V: A0.99 - C: 0 - D: 02.22.2024 12:33:12