Szanowny czytelniku

25 maja 2018 roku zacznie obowiązywać Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies. Poniżej znajdziesz pełny zakres informacji na ten temat.

Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowych lub serwisów oraz innych parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych, w tym na profilowanie i w celach analitycznych przez portal lca.pl.

Administrator danych osobowych
Administratorem danych osobowych jest Przedsiębiorstwo Usług Informatycznych BAJT z siedzibą w Legnicy przy ul. Pomorskiej 56, 59-220 Legnica, wpisane do Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej pod numerem NIP 6911626150, REGON 390590290.

Cele przetwarzania danych
- marketing, w tym profilowanie i cele analityczne
- świadczenie usług drogą elektroniczną
- dopasowanie treści stron internetowych do preferencji i zainteresowań
- wykrywanie botów i nadużyć w usługach
- pomiary statystyczne i udoskonalenie usług (cele analityczne)

Podstawy prawne przetwarzania danych
- marketing, w tym profilowanie oraz cele analityczne – zgoda
- świadczenie usług drogą elektroniczną - niezbędność danych do świadczenia usługi
- pozostałe cele - uzasadniony interes administratora danych

Odbiorcy danych
Podmioty przetwarzające dane na zlecenie administratora danych, podmioty uprawnione do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa.

Prawa osoby, której dane dotyczą
Prawo żądania sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych; prawo wycofania zgody na przetwarzanie danych osobowych. Inne prawa osoby, której dane dotyczą.

Informacje dodatkowe
Więcej o zasadach przetwarzania danych w „Polityce prywatności



ZGADZAM SIĘ
Nie muszą mnie lubić, mają być dobrzy
Autor: LS(lca.pl - 2011-11-27 14:32:50
Od dwudziestu lat związany z Taekwon–do przez dziesięć lat był trenerem kadry wojewódzkiej teraz przyszedł czas na kolejne wyzwanie. Jako trener kadry narodowej chce by polska drużyna wróciła na dawne miejsce w rankingu.
Udostępnij
Tweetnij
Podziel się
Drukuj
Reklama

Z Łukaszem Stawarzem rozmawia Lilla Sadowska.

* Od ilu lat jesteś związany ze sportem?
- Właściwie odkąd pamiętam marzyłem żeby być sportowcem i zostać reprezentantem Polski. Wychowywałem się we Wrocławiu u swoich dziadków, pracowników Gwardii Wrocław i całe dnie spędzałem z nimi na hali. Jak przez mgłę pamiętam treningi bokserów, siatkarzy na hali. Tam chyba zrodził się we mnie ten kult czerwonej koszulki i orzełka. Tata był kibicem piłki nożnej, chodził nawet do jednej klasy z Tomaszewskim. Pewnie dlatego na początku trenowałem piłkę nożną. Ja grałem na bramce, moim idolem był Młynarczyk. Trenowałem pod okiem taty Mariusza Lewandowskiego i tak było do ósmej klasy. Zrozumiałem, że nie zrobię piłkarskiej kariery ze względu na niski wzrost i odszedłem z sekcji.

*Jak z boiska piłkarskiego trafiłeś na salę ?
- Przez zwykły przypadek. Jeden z moich kolegów zrezygnował z piłki i zaczął trenować taekwon – do. Wiedział, że jestem sceptycznie nastawiony do sportów walki ale w końcu pochwalił się. Nie to spowodowało wówczas, że się zapisałem ale pół roku później zaprosił mnie na swoje pierwsze zawody. W Lubinie odbywały się akurat Mistrzostwa Dolnego Śląska 24 lutego 1990r. Do ostatniej chwili nie byłem pewien czy pójdę, w końcu jednak poszedłem, kolega bardzo sromotnie przegrał a ja, kiedy tak siedziałem i oglądałem zawody uzmysłowiłem sobie, że przed nim coś fajnego. Pomimo tego, że może przegrał trenuje nadal i za dwa tygodnie pojedzie na kolejne zawody. Mistrzostwa odbyły w sobotę, w niedzielę pobiegliśmy do lasu potrenować a od poniedziałku poszedłem na salę do trenera Doleckiego.

*I zaczęła się wielka przygoda z taekwon – do.
- Tak, początkowo jeździłem na zawody jako kibic, po roku treningów, w 1991r. wystartowałem po raz pierwszy. W 1994 r. byłem już w szerokiej kadrze Polski, miałem pierwsze medale Mistrzostw Polski i był to najlepszy okres do startów. Oczywiście miałem aspiracje żeby być w kadrze, zdobywać medale. Kiedy pojawiła się przede mną szansa zadomowienia się w niej stanąłem przed wyborem, studia czy dzienne czy zaoczne. Wiedziałem, że jeśli na poważnie chcę zostać trenerem powinienem wybrać normalny system studiowania. Poszedłem na AWF będąc w pełni świadom, że sportowe aspiracje zawodnicze ucierpią na tym. Generalnie wiedziałem, że chcę mieć dobre przygotowanie do pracy trenera i szansę na to, żeby jako trener też coś osiągnąć. Oczywiście trenowałem z lepszymi i gorszymi efektami ale pod koniec studiów wiedziałem już, że jeżeli mam coś osiągnąć to jako trener a starty to tylko jakiś etap do tego żeby zostać trenerem.

*Jeszcze podczas studiów rozpoczął się Twój legnicki epizod, który trwa do dzisiaj.
- W 1997r. dowiedziałem się od Waldemara Doleckiego, że jest zainteresowanie taekwon – do w Legnicy. Marzenna Kaźmierczak, ówczesna dyrektorka DK „Kopernik” była zainteresowana utworzeniem sekcji. Umówiliśmy się na spotkanie i tak się zaczęło. 9 września mieliśmy pierwsze zapisy i pierwszy trening. Przyszło na niego 10 osób. Pod koniec pierwszego roku grupa liczyła już ponad 30 osób. Przez wiele lat trenowaliśmy w Koperniku, w którym Marzanna i ja pracowaliśmy jako instruktorzy, ale z czasem zaczęliśmy treningi w SP nr 7 gdzie od 2008 r. nasza sekcja trenuje. Muszę jednak powiedzieć, że gdyby nie dom kultury i LSM nie byłoby w Legnicy taekwon – do. Dzisiaj Legnicki Klub Taekwon – do działa jako stowarzyszenie w oparciu o własne środki. Wspomagają nas finansowo Urząd Marszałkowski, Urząd Miasta i Federacja Sportu. To wszystko razem wzięte pozwala nam na to żeby zawodnicy mogli uczestniczyć w wyjazdach i to nie dwóch, trzech ale często nawet czterdziestu. Mówię o tym bo bez takiej armii ludzi, ich zaangażowania i zapału nie byłoby tego wyróżnienia dla mnie.

*Dziś klub jest jednym z najlepszych w Polsce. Drugi zaraz po lubartowskim.
- Kiedy został ogłoszony konkurs na trenera zastanawiałem się czy do niego przystąpić. Często tak bywa, że konkurs konkursem ale wybiera się rozwiązania bezpieczne i nie zawsze ambitne. Było paru innych kandydatów, mniej ambitnych ale w przyszłości bardziej zależnych od zarządu. Natomiast mnie wszyscy znają z tego, że jestem bardzo wymagający dla siebie i tak samo wymagający dla innych. W związku z tym, że zajmuję się tym ponad 20 lat nie potrzebuję rad. Jeżeli proszę o czyjąś podpowiedź to oczywiście po to żeby z niej skorzystać, ale skoro dzień i noc przez te lata poświęciłem temu co robię wiem jak mam postępować. Podsumowałem swój cały dorobek z ostatnich 15 lat. Zsumowałem punkty, medale, wszyło mi, że to ja powinienem złożyć ankietę bo jedynym klubem, który jest na przestrzeni tych sezonów lepszy jest lubartowski klub Mistrza Jeduta. Na drugim miejscu bezdyskusyjnie jest nasz klub.

* I zostałeś trenerem kadry mężczyzn.
- Otrzymałem rekomendację trenera Jeduta. To dla mnie zaszczyt, że właśnie on, wiceprezes związku do spraw szkoleniowo – technicznyych opiniował mnie jako kandydata, który zasługuje na funkcję trenera i może spełnić oczekiwania związku. Na niedzielnym zarządzie spośród 6 kandydatów zostałem wybrany.

*Nie byłeś zdziwiony, że Mistrz Jedut namaści właśnie Ciebie? Przecież różnicie bardzo, macie inne spojrzenie na sposób treningu.
- Po cichu liczyłem na to. Jestem wychowankiem trenera Doleckiego jednak od 1997 r. dość regularnie szkoliłem się u trenera Jeduta. Jeździłem do niego na obozy, seminaria i w tamtym okresie, kiedy moje ambicje nie były takie wysokie i nie piastowałem żadnych funkcji związkowych to nasza współpraca wglądała bardzo fajnie. Zaimponował mi w zakresie szkoleniowym jako osoba bardzo inteligentna, elokwentna i z wielką pasją, która nawet kosztem swojego życia prywatnego poświęciła się swojej pasji. Odczuwałem też, że i ja mu przypadłem do gustu. Później bywało różnie a to też dlatego, że rywalizowaliśmy. Już nie jako uczeń i mistrz, tylko uczeń, który chce przerosnąć mistrza. Czasem rodziło to konflikty. Jednak liczyłem po cichu, że te wszystkie zgrzyty i różnice poglądów biorąc pod uwagę klasę trenera Jeduta nie będą miały znaczenia, ważna będzie dla niego jedynie strona merytoryczna.

*Czeka Cię teraz współpraca z trenerem Michałem Korzybskim, który pozostał na swoim stanowisku.
- Nie ukrywam, że chcę dominować w tym tandemie, ponieważ ostatnie wyniki były bardzo słabe, a ja byłem największym krytykantem tych dokonań. Jednak jego pozostanie to gwarancja jakiejś ciągłości, na pewno jego wiedza będzie bardzo cenna. Jest z kadrą od 6 lat i ma doświadczenie. Ale jak powiedziałem, mam zamiar mocno narzucić swój pomysł na kadrę. Nie ukrywam też, że po wyborze ze strony prezesa i wiceprezesa była wyraźna sugestia, że Michał ma być dla mnie źródłem informacji ale to ze mną wiąże się nadzieje na to, że będę w stanie poprowadzić kadrę do sukcesów.

*Zapytałam Mistrza Jeduta jak sądzi, kiedy pojawią się pierwsze sukcesy pod wodzą nowego trenera. Powiedział, że może już w Słowenii na ME w Mariborze, a może na PŚ w Brighton. Widzisz potencjał w zawodnikach żeby spełnić te oczekiwania?
- Z każdym trenerem, który wchodzi do kadry wiąże się jakieś nadzieje. Jeżeli nie popełni się żadnych błędów przy selekcji, w przygotowaniu i najważniejsze, nie popełni się prawie żadnych błędów na samych zawodach to jest tą chwilę szansa nawet wrócić do czołówki międzynarodowej. Może nie od razu na swoją pozycję, tych najlepszych ale do czołówki i pokazać przynajmniej w kilku pojedynkach te symptomy żeby ludzie znów zaczęli bać się orzełka na piersi. Tak jak to było kiedyś, że bez względu na to kto wychodził na matę jeśli miał orzełka od razu paraliżowało to nogi przeciwnikom. Nie będzie łatwo to odrobić, ale postaram się. Słoweńcy na pewno się przygotują, do tego startują u siebie ale to jest fantastyczna okazja dlatego, że nie mamy nic do stracenia. Jeśli się nie powiedzie to trudno ale mam nadzieję, że się powiedzie ponieważ najgorszy jest motyw porażki, który nie istnieje. Wszystko co uda się ugrać ze Słoweńcami działa na naszą korzyść. Oczywiście będziemy walczyć z wszystkimi ale mówię o tych najsilniejszych bo chodzi o to żeby wygrywać z najlepszymi. Liczę, że w paru pojedynkach sprawimy im niespodziankę. Dla mnie nie ma lepszego momentu na rozpoczęcie pracy z kadrą niż Maribor.

*Zostałeś trenerem kadry, czy teraz kadra będzie priorytetem? Nie zapomnisz mam nadzieję o tym, że Legnica jest na drugim miejscu w rankingu klubowym?
- Na pewno będzie priorytetem. Już to widzę, minęło zaledwie kilka dni od wyboru a ja każdą wolną chwilę spędziłem na analizowaniu protokołów z dwóch ostatnich sezonów żeby poszukać ciekawych juniorów. Konsultowałem też już z niektórymi trenerami jak wygląda sytuacja. W jakich są kategoriach wagowych, jakie posiadają stopnie i czy można wiązać z nimi nadzieje. Ale o Legnicy na pewno nie zapomnę. Będą takie okresy, w których nie będę mógł się zająć klubem, lecz na pewno to nie będzie skutkowało zaniedbywaniem treningów. Dużo mniej czasu będę miał na przygotowanie się do nich. Na pewno ograniczy mnie to trochę na zawodach bo nie ukrywam, że sekundując swoim zawodnikom będąc na nich skoncentrowany dawałem im dużo więcej. Natomiast teraz będę obserwował innych zawodników pod kątem kadry. Ale jeśli chodzi o kadrę trenerską mamy w klubie wielki potencjał. Karol Forgiel, Gabrysia Offman, Maciek Żuk, Marzanna Pawlik to nie tylko wybitni zawodnicy ale już całkiem mądrzy szkoleniowcy i sekundanci. Więc wyniki Legnicy nie powinny ucierpieć.

*Na palcach jednej ręki można policzyć ważne imprezy, które odbyły się w Legnicy. Będziesz w jakiś sposób optował za tym żeby Legnica znów stała się gospodarzem jakiejś prestiżowej imprezy?
- Na ostatnim zarządzie pojawił się pomysł powrotu do meczy międzypaństwowych dlatego, że bardzo podniósł się poziom sportowy wielu reprezentacji w Europie. Jest kilka drużyn, które zagwarantowałyby ciekawe na wysokim poziomie widowisko jakie mogliśmy oglądać w 2004 r. Podjąłem ten pomysł i powiedziałem, że przymierzę się do zorganizowania takiej imprezy w Legnicy w listopadzie 2012 r. byłby to idealny sprawdzian przed głównym sezonem. Nie ukrywam, że bardzo dobrze współpracuje mi się z uczelnią (PWSZ, przyp. red.), dzięki której zresztą Marzanna Pawlik była w Nowej Zelandii. Myślę, że będę mógł liczyć na ich pomoc przy organizacji imprezy. Nie zapominam to oczywiście o pomocy ze strony miasta i urzędu marszałkowskiego, którzy zawsze nas wspierali.

*Porozmawialiśmy o życiu sportowym, pomówmy o prywatnym. Co robisz w czasie wolnym, co lubisz?
- Nie mam w tej chwili życia prywatnego ale to jest świadomy wybór. Kiedy byłem dzieckiem zawsze się bałem, że moje życie będzie tak nudne jak życie większości osób dorosłych. Taekwon – do jest dla mnie środkiem do tego żeby moje życie było jedną przygodą. Jeżdżę po świecie mam do osiągnięcia jakiś cel, czasem nawet nie wiem jaka jest pogoda. Uwielbiam podróże i to jest moja pasja, sport pomaga mi w jej realizowaniu. Uwielbiam dobre kino skandynawskie, lubię czytać ale tak naprawdę mam na to czas tylko podczas wakacji. Odzwyczaiłem się tak naprawdę od czasu wolnego i kiedy mam go nadmiar po prostu się nudzę.

* Jakie masz plany na przyszłość? Takie całkiem prywatne plany…
- Oczywiście mamy plany, myślę, że nie różnię się pod wieloma względami np. od trenera Jeduta, który założył rodzinę, ma dziecko. Wszyscy mi mówią, zobaczysz jak Ci się zmieni jak zostaniesz ojcem. Nie znają mnie, nie zmieni mi się, może trochę. Jak najbardziej w planach wpisanych w moje życie jest dziecko. Na razie jesteśmy tylko we dwoje z Marzanną. Decyzja o dziecku to decyzja, która musimy podjąć obydwoje.

*Na koniec powiedz jakie jest Twoje marzenie pozasportowe.
- Uwielbiam Legnicę i bardzo chciałbym żeby była inaczej oceniana przez mieszkańców. Żeby młodzi ludzie nie chcieli stąd wyjeżdżać bo uważam, że wiele tu można osiągnąć. Marzę, żeby nasza PWSZ się rozwijała, bo uważam, że to kawał dobrej roboty dla Legnicy taka duża uczelnia, która pomimo trudności finansowych jest dość mocno zaangażowana w życie miasta. Chciałbym do końca życia na niej pracować, ale przede wszystkim móc się zaangażować w jej rozwój. Mam nadzieję, że w przyszłym roku uda nam się otworzyć wychowanie fizyczne, że z czasem taekwon – do będzie jedną z sekcji. I ostatnie marzenie, żeby w Legnicy funkcjonował jeden miejski wielosekcyjny klub sportowy. Dlatego, że tylko takie kluby nie pojedyncze klubiki czy sekcyjki są w stanie podźwignąć marazm sportowy. Wszystkie wielkie kluby w Polsce to kluby wielosekcyjne. Chciałbym żeby taki powstał w oparciu o PWZS przy pomocy urzędu miasta. Znów wróciliśmy do sportu. (uśmiech) Chciałbym żeby wszyscy z należący do tego klubu z wielką dumą nosili ten sam dres, jedne barwy i szanowali się.

*Być może spełni się jeśli tak zdeterminowany człowiek będzie do tego dążył. Dziękuję za rozmowę.

Łukasz Stawarz - Foto: Zbigniew Gol (PWSZ)

 

Udostępnij
Tweetnij
Podziel się
Drukuj
Reklama - sponsor działu


Artykuły powiązane
Pozostałe informacje
REKLAMA
REKLAMA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Gazeta LCA.pl

Warning: readdir(): supplied argument is not a valid Directory resource in /home/lg24/domains/lca.pl/public_html/lib/content2014.php on line 152

Warning: closedir(): supplied argument is not a valid Directory resource in /home/lg24/domains/lca.pl/public_html/lib/content2014.php on line 157

Warning: rsort() expects parameter 1 to be array, null given in /home/lg24/domains/lca.pl/public_html/lib/content2014.php on line 159
 

Copyright - 2001- 2024 - Legnica - Grupa portali LCA.pl. Wszystkie prawa zastrzezone. Korzystanie z portalu oznacza akceptacje Zasad korzstania z serwisu
Lca.pl napędzają profesjonalne serwery hostings.pl

T: 1,405s - V: A0.99 - C: 0 - D: 02.22.2024 12:33:12