Szanowny czytelniku

25 maja 2018 roku zacznie obowiązywać Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies. Poniżej znajdziesz pełny zakres informacji na ten temat.

Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowych lub serwisów oraz innych parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych, w tym na profilowanie i w celach analitycznych przez portal lca.pl.

Administrator danych osobowych
Administratorem danych osobowych jest Przedsiębiorstwo Usług Informatycznych BAJT z siedzibą w Legnicy przy ul. Pomorskiej 56, 59-220 Legnica, wpisane do Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej pod numerem NIP 6911626150, REGON 390590290.

Cele przetwarzania danych
- marketing, w tym profilowanie i cele analityczne
- świadczenie usług drogą elektroniczną
- dopasowanie treści stron internetowych do preferencji i zainteresowań
- wykrywanie botów i nadużyć w usługach
- pomiary statystyczne i udoskonalenie usług (cele analityczne)

Podstawy prawne przetwarzania danych
- marketing, w tym profilowanie oraz cele analityczne – zgoda
- świadczenie usług drogą elektroniczną - niezbędność danych do świadczenia usługi
- pozostałe cele - uzasadniony interes administratora danych

Odbiorcy danych
Podmioty przetwarzające dane na zlecenie administratora danych, podmioty uprawnione do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa.

Prawa osoby, której dane dotyczą
Prawo żądania sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych; prawo wycofania zgody na przetwarzanie danych osobowych. Inne prawa osoby, której dane dotyczą.

Informacje dodatkowe
Więcej o zasadach przetwarzania danych w „Polityce prywatności



ZGADZAM SIĘ
Więcej, bardziej, mocniej
Autor: LS(lca.pl) - 2012-06-29 14:20:17
Ktoś powiedział o nim człowiek orkiestra. To dobre określenie dla tego, co robi. Mimo, że nie obnosi się z tym co robi, znają go wszyscy. Nie wszyscy jednak wiedzą, że napisał i wydał książkę.
Udostępnij
Tweetnij
Podziel się
Drukuj
Reklama

Z Przemkiem Corso rozmawia Lilla Sadowska

*Ile rzeczy naraz robisz?
- Wiesz, próbowaliśmy to ostatnio policzyć, przy okazji pisania biogramu do książki. Łatwiej byłoby powiedzieć o rzeczach, których nie zrobiłem. Mam szczęście, że zawsze trafiam na ludzi, którzy są w stanie mi pomóc przy konkretnych projektach, tym samym wprowadzam je w życie. Na razie udaje mi się z tego żyć, więc wiem co mówię. Przez ostatnie lata pracowałem w kinie, choć ostatnio moja współpraca z nimi ograniczyła się tylko do imprez filmowych na których gadam do mikrofonu. Publikuję też teksty do kilku gazet w tym ogólnopolskiego magazynu. Teraz są to w zasadzie tylko felietony, więc mam po prostu komfort, bo nie muszę udawać dziennikarza. Zostawiam to lepszym od siebie. Wybacz, że wspomnę ale jeżeli mówimy o robieniu rzeczy to warto wspomnieć o tym, że razem z Marcinem Rojcewiczem nagraliśmy płytę której prawie nikt nie słyszał. Byłem tekściarzem i wokalistą. Cały czas o tym myślę. Poczucie niespełniania. Chciałoby się więcej. Wiesz co, tak podsumowując to wydaje mi się, zwyczajnie po ludzku, że sekretem jest to żeby robić rzeczy. Traktuję je jako poszczególne projekty do zrealizowania i po prostu je realizuję. Czy to jest pisanie artykułów, felietonów, recenzji, czy imprezy w centrach handlowych, których ostatnio robię bardzo dużo ze względów czysto finansowych. To określenie „człowiek orkiestra” jest miłem, ale każda orkiestra potrzebuje swojego dyrygenta. Ja mam takiego w domu, to moja narzeczona. Wzięła mnie w obroty i jakoś tak wszystko ostatnio przyśpieszyło. Dlatego pewnie rozmawiamy (śmiech).

*Gratuluję. Jesteś animatorem, radiowcem, dziennikarzem, autorem. Właśnie ukazała się Twoja pierwsza książka „Studium w czerwieni”.
- Tak, ukazała się w sprzedaży i fajne jest to, że nie jest to projekt lokalny, tylko duża publikacja. Ogólnopolska dystrybucja itd. Cały proces był długi, ale nie aż tak bardzo skomplikowany, jak mogłoby się wydawać. Napisałem ją ok. 3 lata temu, w międzyczasie wypuściłem kilka opowiadań, bajkę dla dzieci, która została nagrana w wersji audio przez jedną z ogólnopolskich rozgłośni. Wersję audio czyta Maciek Stuhr. To były zawsze takie małe sygnały, które dawały mi znać, że powinienem pisać i się nie poddawać. Na odpowiedź z wydawnictwa czekałem 8 miesięcy, wierzcie mi, że można stracić zapał i nadzieję. Kiedy dostałem odpowiedź pojawiły się kwestie dofinansowania tej publikacji i wtedy znowu w moim życiu pojawił się Jacek Głomb. Dzięki jego wsparciu powieść ukazała się drukiem. Dałem mu tekst, mówiąc, że wydawnictwo nie zainwestuje całej kwoty. On przeczytał tekst i powiedział „ok”.

*Publikujesz coś, a później się tym nie chwalisz. To nie jest z marketingowego punktu widzenia korzystne dla autora.
- Pisanie jest bardzo intymne. O ile taki Przemek, który prowadzi imprezy w centrach handlowych, rozdaje nagrody, czy zapowiada jakieś tam rzeczy, jest znany, bo to wpisuje się w ten konkretny zawód to ten drugi to jest kanapową wersją domowa. Napisałem powieść i to zajmuje masę czasu. Znam ludzi, którzy zaczęli coś pisać i przerwali, bo za dużo o tym mówiły. Nie wiem, czy mogę tak to określić, ale powieść często potrafi przerosnąć autora. Opowiadania są krótkie. Mnie akurat udało się udźwignąć dłuższą formę ale oczywiście nigdzie jej na początku nie wysłałem. Płyta, którą nagraliśmy z Marcinem też leży w szufladzie. To jest jakaś wada genetyczna. Wszystko co warto pokazać – ukrywam przed światem. Wtedy usłyszałem właśnie – Ogarnij się! Musisz to gdzieś wysłać! Moja znajoma wysłała tekst do kilku wydawnictw i oczywiście... przez rok nie było odpowiedzi. Później kolejna próba tym razem we Wrocławiu i znowu cisza. 8 miesięcy. A później telefon i „jesteśmy zainteresowani”Po ośmiu miesiącach zadzwonił telefon i usłyszałem jak gdyby nigdy nic: „ jesteśmy zainteresowani wydaniem książki i chcielibyśmy podpisać z panem kontrakt”. A ja zapytałem tylko: „książki”?

*Wspomniałeś o tym, że Jacek Głomb Ci pomógł. Chyba naprawdę masz szczęście do ludzi.
- To nie jest tak, że co chwilę ktoś podchodzi do Ciebie, klepie Cię po plecach i mówi „pomóc Ci?” Trzeba się przypominać i walczyć o swoje. Jako nastolatek miałem przygody teatralne. Z Mateuszem Krzykiem, zrobiliśmy „Emigrantów”, sztukę, która do dzisiaj jest fajnie wspominana. Poszedłem do Jacka Głomba, on zresztą był jedną z tych osób, które jeszcze wtedy narażałem na czytanie moich tekstów. Zawsze powtarzał – słuchaj, próbuj opowiadać historie dla ludzi. Mniej emocji i wewnętrznych przemyśleń, więcej historii. Kilka lat później poszedłem do niego i do Roberta Urbańskiego z „historią”. Uwierzyli we mnie i Teatr Modrzejewskiej został moim mecenasem. Naprawdę jestem im wdzięczny.

*Później chyba już sprawy potoczyły się bardzo szybko?
- Przez cztery miesiące dostawałem tekst po redakcji, po korekcie, później dostałem projekt okładki i w końcu stało się. Słuchajcie, jestem taki szczęśliwy, że po wszystkich tych rzeczach, które dotychczas robiłem ta książka jawi się jako coś naprawdę prawdziwego! Aż chciałoby się powiedzieć „w końcu!”.

*O czym jest „Studium...”?
- To historia osadzona w realiach londyńskich, ale z wieloma polskimi wątkami. Motywem zbrodni w jest praca Artura Conan Doyle’a z 1887r. Mowa oczywiście o „Studium w szkarłacie”. Tytuł mojej powieści to „Studium w czerwieni”, więc już jest analogia między jednym a drugim. W zasadzie punktem wyjścia była dla mnie relacja pomiędzy Sherlockiem Holmesem a doktorem Watsonem. To zostało już wielokrotnie omówione, powstały prace doktoranckie na temat. Zresztą bawi mnie to domniemane „napięcie” między nimi. Nie chcę więcej zdradzać. Generalnie moja książka to kryminał, z takim twistem, podwójnym zaskoczeniem. Wydaje mi się, że pomysł na zakończenie sprzedał tę książkę.

*Wiem, że nie chcesz mówić o swojej książce bo chcesz żeby ludzie ją przeczytali. Jednak wcześniej cię podpytywałam i wiem, że będą dwa morderstwa.
- Dwa zgony.

*Bohaterami są dzieci…
- Nie. Dziecko, pobite, utopione i podrzucone do hotelu. I to właśnie ono jest tematem rozmów. Tytułowym studium w czerwieni. Jest to termin użyty przez koronera. Tak naprawdę cała intryga kryminalna obraca się wokół tego zamordowanego chłopca, tego jak trafił do tego hotelu i przez kogo został tam podrzucony.

*Kim jest główny bohater? Twój Sherlock Holmes?
- Główny bohater ma bardzo poważne skłonności samobójcze, jest uzależniony od narkotyków, spokrewniony z wysoko postawionym policjantem. To wszystko sprawia, że w tej policyjnej rodzinie jest czarną owcą…

*Jest pozytywnym czy negatywnym bohaterem?
- Nie mam pojęcia. Jeśli bierze narkotyki, jest antypatyczny, ma trochę nihilistyczne skłonności. Jestem trochę przejedzony propagowaniem w literaturze i filmach antybohaterów, którzy nie są antybohaterami, bo są „spoko”. „Studium w czerwieni” to dla mnie uczłowieczony Sherlock Holmes. Wszystko jest bardziej prawdziwe, brutalne. Wziąłem z jego postaci to, co mi się podobało najbardziej, pozbawiając go być może trochę tego nieprawdopodobieństwa i wydumania, które wykreował Doyle. Zresztą uwielbiam go, ale „mój drogi Watsonie byłeś tu i tam, a później poszedłeś tam, bo masz błoto na nogawkach” jest głupie. Pisząc „Studium.” trochę się tym bawiłem, zastanawiając się jednocześnie co by było gdyby Holmes był prawdziwą osobą. Zresztą punktem wyjścia do napisania „Studium w czerwieni” było pytanie, co by było gdyby facet, który jest tak genialny jak Holmes żył w prawdziwym świecie. W próbach samobójczych głównego bohatera, a było ich kilka, nie ma żadnego wołania o pomoc. Jest jedynie zmęczenie. Facet jest pewien, że wie wszystko o wszystkim i wszystko potrafi zanalizować. Dlatego się nudzi i w pewien sposób nienawidzi tego świata.

*Będzie kontynuacja książki?
- Tak, będzie kontynuacja ale nie bezpośrednia i najpewniej za 2, 3 lata. Najpierw do druku trafi „Maraton”. Mocno polski i mocny. Zanim otrzymałem odpowiedź od wydawnictwa miałem już pomysł na drugą część. Być może dlatego, że pracując przy „Studium…” przyzwyczaiłem się to tego świata. Tak dużo czasu spędziłem w tym swoim wymyślonym świecie, że kiedy napisałem ostatnie zdanie ciężko było mi się z tym rozstać. Pomyślałem sobie, hej, to ma jeszcze potencjał. Postanowiłem kontynuować historię. Druga książka to też kryminał. Główną bohaterką jest kobieta, matematyczka. Tematem przewodnim będzie pytanie, czy istnieje coś takiego, jak równanie matematyczne na morderstwo, albo na miłość. Główna bohaterka i pozostali również, pojawiają się w „Studium w czerwieni”, gdzieś tam w tle. Książka nosi tytuł „Czerwone, nocne niebo”.

* A propos kobiet, w książce znalazłam specjalną dedykację…
- „Studium w czerwieni” dedykowałem czterem najważniejszym kobietom, między innymi Justynie, dziewczynie, która zmieniła moje życie na lepsze. Może nie jest dyrygentem orkiestry, ale z pewnością doskonałym „prawie że” menadżerem. Nie lubi jak tak mówię, ale to prawda, moje życie zawodowe bardzo przyspieszyło od kiedy z nią jestem.

*Czyli bardziej niż ty sam dba o twoje interesy?
- Pilnuje żeby dbał o siebie, regularnie jadł, chodził czysty i wyprasowany a podczas dużej imprezy po prostu wszedł na scenę gotowy i robił swoje. Zadziwiające jest to, że znamy się siedem lat i zawsze była w wąskim gronie moich znajomych, a teraz jesteśmy razem i to jest to. Szczęściarz ze mnie.

*Masz wielu przyjaciół?
- Znajomych. Ostatnio dołączył do tego grona Marcin Andrzejewski. Niedawno mi powiedział: Przemek nie musisz już niczego nikomu udowadniać. Odpuść.

*Ale chyba niczego sobie nigdy nie musiałeś udowadniać. Nie masz konta na żadnym z portali społecznościowych. Dziś ludzie mówią, że jak nie ma cię „w sieci” to nie istniejesz. Mimo to jesteś widoczny.
- Parcie na szkło. (śmiech). Nie mam nawet swojej strony internetowej, choć pewnie powinienem, jeżeli chcę się rozwijać zawodowo. Nie funkcjonuję na portalach bo mam takie poczucie, że taki to nagle może się skończyć. Te wszystkie telefony z propozycjami pracy, które dostaję. Że się urwę. Może to trochę asekuracyjne ale myślę, że jak zacznę się chwalić, albo za bardzo uwierzę w siebie to ta passa może się skończyć. Nie mam też zamiaru promować się w ten sposób, zobaczcie co zrobiłem, jaki jestem wspaniały. Coś takiego miałem w wieku 17 lat. Aktualnie nie prowadzę żadnego życia towarzyskiego. Marcin Andrzejewski, wujek dobra rada, Robert Urbański, Bartek Rodak, czy inni o których powinienem wspomnieć to niezastąpione znajomości. Poza tym tylko praca, praca i jeszcze raz praca. Maciej Zalewski z wydawnictwa, który prowadził moją książkę napisał do mnie, panie Przemku, niech pan przestanie grać na pełne forte, bo albo się pan zajedzie, albo tak się pan ludziom opatrzy, że przestanie ich bawić. Ma rację, ale jak przestać? Właśnie narodził się kolejny pomysł, nagranie słuchowiska dla dzieci z domów dziecka. Pomysł się spodobał i zostanie zrealizowany. Może nie będzie niczym wybitnym, ale jeśli spodoba się choć małej grupie dzieciaków, to naprawdę warto.

* Jesteś młodym człowiekiem a osiągnąłeś już bardzo wiele. Właściwie życie przed Tobą. Co dalej?
- Cały czas ciężko pracuję. Ze wszystkich rzeczy, które zrobiłem ta książka jest prawdziwym powodem do dumy. Nigdy nie zapomnę wyrazów twarzy moich najbliższych kiedy wręczałem im egzemplarze. Nie da się tego opisać. Moja Justyna przekartkowała ją, ułożyła na półce i powiedziała: tak, to jest prawdziwa książka, zdała test. Teraz czekam na opinie. Odpowiadając na Twoje pytanie. Dalej będę pisał. A ponadto będę robił milion innych rzeczy. Więcej, bardziej, mocniej. Nie mogę przestać. Dopóki nie padnę, albo ktoś mnie nie ukamienuje.

*Ilu wywiadów udzieliłeś do tej pory?
- O ile dobrze kojarzę jest to mój pierwszy wywiad od czasów bajki dla dzieci. A wcześniej, kiedy grałem w „Emigrantach”. To miłe uczucie, kiedy ktoś zadaje mi pytania, a nie ja komuś. Bardzo dziękuję.

*Jesteś asekurantem perfekcjonistą. Ale twoje czyny mówią za ciebie i niech to będzie pointą naszej rozmowy.
- Niech i tak będzie. Promocja książki we wrześniu na otwarcie sezonu teatralnego.

*Dziękuję za rozmowę.

Przemek Corso "Studium w czerwieni" - Foto: źródło: materiały promocyjne

 

 

Udostępnij
Tweetnij
Podziel się
Drukuj
Reklama - sponsor działu


Artykuły powiązane
Pozostałe informacje
REKLAMA
REKLAMA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Gazeta LCA.pl

Warning: readdir(): supplied argument is not a valid Directory resource in /home/lg24/domains/lca.pl/public_html/lib/content2014.php on line 152

Warning: closedir(): supplied argument is not a valid Directory resource in /home/lg24/domains/lca.pl/public_html/lib/content2014.php on line 157

Warning: rsort() expects parameter 1 to be array, null given in /home/lg24/domains/lca.pl/public_html/lib/content2014.php on line 159
 

Copyright - 2001- 2024 - Legnica - Grupa portali LCA.pl. Wszystkie prawa zastrzezone. Korzystanie z portalu oznacza akceptacje Zasad korzstania z serwisu
Lca.pl napędzają profesjonalne serwery hostings.pl

T: 1,472s - V: A0.99 - C: 0 - D: 02.22.2024 12:33:12