REKLAMA
Lca.pl » Publicystyka » Wywiad

2011-12-15 18:33:53 - Autor: LS(lca.pl)
Chciałem być jak Bruce Lee
W Karate Kyokushin osiągnął już właściwie wszystko, zaczął startować w K1 i już ma za sobą pierwsze sukcesy.Ma apetyt na więcej i więcej.Jest skromny, uparty i konsekwentny w dążeniu do celu a cel to wygrana.
REKLAMA

Z Pawłem Biszczakiem rozmawia Lilla Sadowska

*Jak się zaczęło?

- Od najmłodszych lat zafascynowany byłem karate. Moimi idolami byli Jean-Claude Van Damme i Bruce Lee. Chciałem być taki sam jak oni, walczyć i postanowiłem że zacznę trenować karate. Trenować zacząłem mając 10 lat. Miałem szczęście trafiłem do Legnickiego Klubu Karate Kyokushin. To pełnokontaktowy sport walki i odnalazłem się w nim. Mimo, że miałem tylko 10 lat była to wyłącznie moja przemyślana decyzja. Często słyszy się jak ludzie mówią, że to rodzice zaprowadzili ich na pierwszy trening, bo to doskonały sposób żeby nauczyć się dyscypliny. W moim przypadku tak nie było, to ja chciałem trenować, rodzice tylko wyrazili aprobatę.

*Kiedy zacząłeś odnosić pierwsze sukcesy?

- Na początku karate to tylko zabawa, występy na różnych turniejach niższej rangi. Pierwsze sukcesy pojawiły się kiedy miałem 16, 17, 18 lat wygrywałem Mistrzostwa Polski Juniorów Młodszych ale te zawody nie były jeszcze tak prestiżowe. W karate kyokushin dopiero po ukończeniu 18 lat zawodnicy zaczynają brać udział w walkach pełnokontaktowych bez ochraniaczy. Kiedy skończyłem 18 lat po raz pierwszy wystartowałem już właśnie w dorosłych zawodach. To był bardzo udany występ, zdobyłem Mistrzostwo Polski Juniorów. Już mogłem startować z seniorami. Wygrałem najpierw Mistrzostwa Dolnego Śląska gdzie otrzymałem tytuł najlepszego technika i Mistrzostwa Polski Seniorów. Dostałem się do Kadry Narodowej i wystartowałem w Otwartych Mistrzostwach Niemiec we Frankfurcie, tam też wygrałem.

*Czyli jedno pasmo sukcesów?

- Niestety, po tych zawodach doznałem dosyć poważnej kontuzji. Miałem uszkodzoną łękotkę i musiałem poddać się operacji kolana. Przez dwa lata byłem wyłączony ze sportu. Oczywiście po operacji poddałem się intensywnej rehabilitacji żeby jak najszybciej wrócić na matę. To był dla mnie bardzo trudny okres. Wszedłem w upragniony wiek kiedy mogłem zacząć walczyć, miałem bardzo udany początek, nie przegrałem żadnej wali i nagle musiałem przerwać.

*Po dwóch latach powróciłeś jednak do wielkiej formy.

- Powrót nie był łatwy. Przez te dwa lata starałem się nie wypaść z formy. Przytyłem wtedy i znalazłem się w bardzo trudnej kategorii 82 kg. Ten pierwszy sezon nie był zbyt udany, ale sukcesem było wejście strefy medalowej. 

*Długo musiałeś czekać na powrót na pierwszy stopień podium?

- Już w 2008 r. wywalczyłem mistrzostwo Polski, wróciłem do kadry i pojechałem na ME do Hiszpanii. Niestety tam po wyrównanej walce nie udało mi się wejść do strefy medalowej ale następny rok to już pasmo sukcesów. Wygrana w wagowych Mistrzostwach Polski. W finale pokonałem utytułowanego zawodnika, ikonę polskiego karate. Niestety zostałem zdyskwalifikowany.

*Jak to zdyskwalifikowany?

- Przyznali mi wtedy drugie miejsce ale w środowisku karate każdy wiedział który z nas był lepszy. Decyzja sędziów była wówczas niewytłumaczalna. Przekonywali, że żadnemu zawodnikowi nie może się stać krzywda. Stosowałem w walce prawidłową technikę. Mój przeciwnik dostał cios w głowę, upadł i stracił przytomność. To był szok dla wszystkich, organizatorzy ze strachu o zdrowie zawodnika ukarali mnie dyskwalifikacją.

* To musiało być dla ciebie wielkie przeżycie.

- Tak, bardzo się zdenerwowałem, aczkolwiek ten nokaut dał mi mocną pozycję w polskim karate. Moje nazwisko stało się znane, zostałem doceniony i od tego czasu na moich występach zaczęło pojawiać się coraz więcej ludzi. Wiedzieli, że moje walki są widowiskowe.

*Stałeś się ikoną karate.

- Jeszcze wtedy nie ale to był przełom. Młody chłopak pokonał starego mistrza i przejął pałeczkę. Wtedy Waldemar Wyszyński był postacią nr 1 w tej kategorii wagowej. Został znokautowany przeze mnie. To nie jedyny mój sukces 2009r. Wygrałem też Międzynarodowe Mistrzostwa Holandii i zdobyłem 3 miejsce na ME w Bukareszcie.

* Czyli pasmo sukcesów i dobra passa trwała i trwa do dziś.

- Tam się zaczęło. W 2009r. zdobyłem Mistrzostwo Polski w kategorii Open w Lublinie. Sukces powtórzyłem w Mielnie w 2010r. i w Legnicy w 2011. Po drodze w ubiegłym roku zdobyłem Mistrzostwo Europy w kat. Open w Gorzowie Wlkp. To wielki sukces, jestem trzecim Polakiem, któremu się to udało. Trzykrotnie też wygrałem w tych latach Mistrzostwa Polski wagowe w kategorii do 80 kg.

*Jesteś pierwszym Polakiem, któremu udało się trzykrotnie sięgnąć po mistrzowski tytuł w MP kat. Open. Co to dla Ciebie znaczy?

- Początkowo to było tylko hobby, ale to tak jak z nauką, człowiek stara się być coraz lepszy, rozwijać się i dążyć do doskonałości. Doskonalić umiejętności zachowania na macie, na ringu.

*No właśnie, na ringu. Ring to kolejny etap w Twojej karierze.

- Postanowiłem spróbować czegoś nowego, skonfrontować się z innymi zawodnikami, innymi stylami. Wystartowałem w formule K1. W minioną sobotę (10 grudnia, przyp.red) wygrałem Galę Kicboxingu w Kaliningradzie i zakwalifikowałem się do finału w Moskwie, który odbędzie się w kwietniu przyszłego roku. To nie jest mój pierwszy kontakt z tym sportem. W 2010 r. wygrałem Mistrzostwa Polski w Kickboxingu zdobyłem zawowodowy pas Mistrza Europy w 2011r. pokonując Tadasa Jonkusa.

* Oprócz tego, że całe serce i duszę poświęciłeś temu co robisz masz czas na normalne życie?

- Zanim nie doznałem kontuzji byłem bardzo nastawiony na to, że chcę trenować, walczyć, być najlepszy. Kiedy musiałem na dwa lata odejść ze sportu spojrzałem na to z innej perspektywy. Zacząłem się zastanawiać po co ja to robię, przecież codzienne treningi, zbijanie wagi, wyrzeczenia, brak życia prywatnego, doszedłem do wniosku, że robię to bo to lubię i od tego czasu staram się rozluźnić i podejść do tego z dystansem. Wystarczy zapytać znajomych, kolegów nie odstaję od nich. Skończyłem AWF, obecnie pracuję, trenuję. Kiedyś uczyłem się gry na akordeonie i jeśli mam okazję na imprezach i spotkaniach ze znajomymi gram na nim, lubię być duszą towarzystwa.

* A takie bardziej prywatne życie jak wygląda?

- Mam dziewczynę, jestem normalnym człowiekiem. Moi znajomi się dziwią czasem, że mimo tylu sukcesów jestem skromny, ale przecież chyba o to chodzi żeby sukces nie przysłaniał świata. Może to co powiem będzie przejawem braku mojej skromności ale myślę, że życie nauczyło mnie pokory. Okres kiedy leczyłem kontuzję, brak kontaktu ze sportem przez dwa lata, myślałem nawet o rzuceniu sportu. Teraz z perspektywy czasu wiem, że to było dobre doświadczenie, które wiele mnie nauczyło.

* Życzę Ci sukcesów na macie, w ringu i w życiu. Dziękuję za rozmowę.

 

Byłeś świadkiem ciekawego wydarzenia? Opisz je i podziel się swoją wiedzą z innymi. Nakręciłeś film, lub zrobiłeś zdjęcie? Przyślij do nas, niech legniczanie zobaczą to, czego byłeś świadkiem.
500 197 963 – zadzwoń do nas lub wyślij sms-a, mms-a.
Zdjęcia i filmy Waszego autorstwa wysyłać można także na adres kontakt@lca.pl

Podziel się:

Brak komentarzy. Dodaj swój komentarz
REKLAMA
PRZECZYTAJ TAKŻE
Legnica -
Myślisz o pracy w policji? Przeczytaj rozmowę z komisarz Jagodą Ekiert
Legnica -
Pieróg: ZUK to firma owiana „pocovidową mgłą tajemnicy”
Legnica -
Jacek Kiełb: Jestem dla Was!
art. sp.
Legnica -
Zaczynał jako posterunkowy, dziś jest komendantem
REKLAMA
Legnica -
Zagórski: Musiałem wykazać więcej samozaparcia żeby coś osiągnąć
Legnica -
Legniczanka zaśpiewa w „Szansie na sukces”
Legnica -
O tym, co poniemieckie – wywiad z autorką książki Karoliną Kuszyk
Legnica -
Renesans kolei na Dolnym Śląsku nadal trwa
Legnica -
To był dobry rok dla powiatu legnickiego
Legnica -
Fake newsy mają większy wpływ na rzeczywistość
PORTAL LCA.PL
O firmie | Praca | Kontakt | Regulamin
59-220 Legnica, Wjazdowa 6
tel: +48 500 197 963
e-mail: redakcja@lca.pl