*Długo trenujesz karate?
- Zaczęłam w wieku jedenastu lat i trenuję już sześć. Na pierwszy trening zabrał mnie tato, który dwadzieścia lat temu też trenował wyczynowo u sesneia Andrzeja i senseia Krzyśka. Po latach postanowił wrócić i zabrał mnie na jeden z nich żebym zobaczyła jak to wygląda. Poszłam i tak zostałam do dzisiaj.
*Co ci się tak bardzo spodobało, że zostałaś i trenujesz, no i odnosisz sukcesy?
- Walka, to walka mnie pociąga. Nie lubię się bić, ale czasem trzeba stanąć w czyjejś obronie. Kiedyś mi się nawet to zdarzyło. Stanęłam w obronie młodszej, słabszej koleżanki. Nie biłam się, wystarczyło, że troszkę podniosłam głos. Dziewczyna dała za wygraną.
*Zaczęłaś u Andrzeja Hodany, w tej chwili trenuje Cię Krzysztof Hodana.
- Na początku trenowałam karate Oyama, następnie zaczęłam trenować Shinkyokushin. To Dawia zupełnie różne style walki. W Shinkyokushin jest więcej technik, uderzeń, kopania, więcej ruchu. Walka jest bardziej dynamiczna i wymaga od zawodnika więcej sprawności. Oyama nie było źle, ale w Shinkyokushin jest coś takiego, że można się rozwijać i to mnie pociąga. Lubię trenować, doskonalić się.
*Pojechałaś na Mistrzostwa Polski do Nowej Rudy.
- Poziom był bardzo wysoki. Na początku bałam się, ale później przełamałam strach i poszło całkiem nieźle. Przegrałam w półfinale, w trzeciej rundzie. Walczyłam z Mistrzynią Europy – Karoliną Paszko. To bardzo doświadczona zawodniczka, od 10 lat walczy. Przegrałam, Karolina została wicemistrzynią, ja zajęłam trzecie miejsce.
*To nie był twój pierwszy sukces sportowy?
- W 2010r. zostałam mistrzynią Dolnego Śląska w Oyamakarate. To był mój pierwszy sukces. Później miałam przerwę w startach. Czułam, że jestem za słaba żeby stanąć do walki i chciałam się bardziej przygotować. Poza tym przejście do innego klubu też miało wpływ na moją decyzję. Inne techniki, inny sposób treningów i walki. Musiałam potrzebować, poczuć się pewnie żeby stanąć do walk.
*Jak to wygląda u Ciebie, czy wszystko jest podporządkowane karate i treningom?
- Trenuję trzy razy w tygodniu po 1,5 godz., czyli 4,5 godz. tygodniowo. Myślę, że na razie to wystarcza. Trenujemy w Zespole Szkół Integracyjnych na Piekarach. Treningi są bardzo ciężkie i wyczerpujące, ale lubię je. No i nie jest tak, że całe życie jest im podporządkowane. Oprócz treningów mam przecież szkołę, spotykam się ze znajomymi, oglądam filmy, czytam książki. Przy dobrej organizacji można znaleźć czas na wszystko, naukę, pracę, spotkania ze znajomymi i rozrywkę.
*A jak wyglądają treningi?
- Mój trener jest bardzo wymagający. Cieszę się, że z nim trenuję, przygotował mnie do Mistrzostw Polski i bardzo mu za to dziękuję. Bałam się, że sobie nie poradzę po dwóch latach przerwy w startach. Okazało się, że niepotrzebnie. Przygotował mnie doskonale. Na treningach stawałam do walki z mężczyznami, musiałam ćwiczyć z tatą, to on jest dla mnie najsurowszy. Ciągle słyszę nogi, ręce, wyżej. Tato chce żebym była jak najtwardsza, daje mi nieźle w kość. Zdarzało się, że z nerwów płakałam.
*Karate to specyficzny sport. Uczy samodyscypliny, obowiązkowości... Czego ciebie nauczyło?
- Przede wszystkim szacunku do ludzi. Nauczyło mnie cierpliwości, oczywiście obowiązkowości, cierpliwości, spokoju. Filozofia karate to nie tylko treningi, to także wychowanie. To sport walki, ale nie uczy walki, lecz tego jak bez niej poradzić sobie w życiu.
*Jesteś uczennicą pierwszej klasy technikum, ale pewnie już myślisz o przyszłości.
- Najpierw szkoła oczywiście. Później, w przyszłości chciałabym otworzyć własny klub i trenować dzieci. Oczywiście chcę walczyć i wygrywać. Będę trenować, uczyć się, szkolić techniki i powoli, powoli piąć się na szczyt. Chcę być najlepsza, wygrywać. Trzecie miejsce, które zajęłam w ostatnich zawodach to nie tylko pozytywny kop, to przede wszystkim wielki prestiż dla mnie i dla klubu mam nadzieję. Już mam ochotę na kolejny występ. Myślę, że jestem gotowa.