REKLAMA
Lca.pl » Publicystyka » Wywiad

2013-02-04 07:09:32 - Autor: DŻ (lca.pl)
Akwarele? To nie takie proste
"Utarło się powiedzenie, że akwarele to obrazki, a olejne to prawdziwe obrazy. Nic podobnego" – rozmowa z malarzem Władysławem Rewakiem.
REKLAMA


Władysław Rewak
Foto: MB (lca.pl)

Władysław Rewak. Legnicki nauczyciel i malarz. Ukończył Wyższą Szkołę Inżynierską w Rzeszowie i Studium Pedagogiczne przy tej samej uczelni. W szkolnictwie pracował 23 lata jako nauczyciel przedmiotów zawodowych, obecnie od kilku lat zajmuje się największą swoją pasją. Jego wystawa „Akwarele i oleje” w Galerii Loża Legnickiej Biblioteki Publicznej zgromadziła tłumy. O malarstwie, sposobie postrzegania świata i twórczej pracy opowiada Władysław Rewak.

Pana zainteresowanie malarstwem zaczęło się już w dzieciństwie, ale późniejsza droga zawodowa to zupełnie inny kierunek…

- Zawsze interesowała mnie sztuka W domu rodzinnym w Lubiążu, gdzie się wychowałem, wisiał obraz olejny Klasztoru Cystersów, który wywierał na mnie duże wrażenie. Już w czasie nauki w technikum miałem też dobrych nauczycieli rysunku, choć to był rysunek techniczny, to zawierał także elementy z malarstwa – perspektywa na przykład. Nie było mi to obce. Ale rzeczywiście, nie planowałem zajmowania się malarstwem zawodowo. Wtedy był potrzebny konkretny zawód. Gdyby nie kwestie praktyczne, być może zdecydowałbym się na kierunek studiów związany z malarstwem.

Wybrał Pan zawód nauczyciela…

- Kiedy po studiach wróciłem do Legnicy, poszukiwany był nauczyciel przedmiotów zawodowych. Zacząłem pracować w szkole, którą przed laty ukończyłem, czyli w Technikum Samochodowym. Tam uczyłem między innymi rysunku technicznego. Po pięciu latach pracy jako nauczyciel przeniosłem się do branży przemysłowej. Jednak po jakimś czasie szkoła upomniała się znów o mnie.

Czyli był pan dobrym pedagogiem…

- Być może, nie wiem (śmiech). Trudno mi siebie oceniać.

Lubił pan zawód nauczyciela?

- Tak, bardzo lubiłem uczyć, choć później to nie były łatwe czasy. Na siłę nikogo się nie nauczy, a sprawy wychowawcze zaczęły brać górę nad stroną merytoryczną.

Było jednak też coś, co dawało satysfakcję z tej trudnej pracy?

- Mimo nowoczesnych sposobów nauczania, rysowało się również jak dawniej zwyczajnie na tablicy. Uczeń może wtedy zobaczyć jak powstaje rysunek, jakie są kolejne etapy. To ma w sobie coś twórczego. Koledzy nauczyciele często mawiali, że później żal było ścierać takie rysunki.

Wtedy pojawił się pomysł, żeby zacząć malować?

- Pracując w szkole jeszcze nie miałem zamiaru, żeby zająć się malarstwem. Po prostu nie było czasu. Choć to moje zainteresowanie nie pojawiło się też nagle. W międzyczasie zawsze o tym czytałem, kupowałem dużo książek, również w czasie szkolnej wycieczki do Paryża wybrałem się z uczniami na słynne artystyczne Montmartre. Konkretny zamiar pojawił się około pięć lat temu, kiedy czas bardziej pozwalał na zajęcie się praktyką, nie tylko teorią malarstwa. Pod koniec pracy w szkole było mi łatwiej zaplanować swój czas i wtedy zacząłem przymierzać się do malowania. Sprawy rodzinne też były już uregulowane. Dwoje naszych dzieci założyło własne rodziny i mieliśmy z żoną więcej czasu na realizację własnych planów.

Technik malarskich uczył się Pan samodzielnie…

- Żeby coś robić, trzeba mieć podstawy. Najpierw zacząłem tę wiedzę o technikach malowania czerpać z książek. Uczyłem się absolutnych podstaw, czyli chociażby jak naciąga się płótno, jak samodzielnie zaprawia i gruntuje, nawet niektóre ramy wykonywałem sam, a więc moje wykształcenie techniczne też się przydało. Dużo czasu spędzałem w czytelni Legnickiej Biblioteki Publicznej i nawet nie myślałem, że będę miał tam kiedyś wystawę.
Korzystałem też ze źródeł internetowych – kursy malarskie, filmy instruktażowe, przykłady posługiwania się poszczególnymi technikami.

Zaczął Pan od akwareli, to wbrew pozorom nie jest łatwa technika…

- Tak, trzeba mieć od razu przygotowaną koncepcję co i jak chce się namalować, uważać, by nie pomieszać kolorów… Na początku miałem spore problemy z tą techniką, jeden z pierwszych obrazów musiałem zmyć pod kranem, bo nie sposób niczego zmienić, czy zmazać.

Wolał Pan uczyć się samodzielnie, bez pomocy nauczycieli?

- Chętnie korzystałbym z rad zawodowych artystów plastyków, ale nie zawsze mam możliwość uczestniczenia na przykład w kursach malarskich. Często tak się składało, że brak czasu, sprawy rodzinne czy do niedawna jeszcze zawodowe nie pozwalały na zaplanowanie dodatkowych zajęć nauki malarstwa, więc jestem samoukiem, bo uczę się i maluję wtedy kiedy po prostu mam na to czas. Nawet niekiedy to dobrze, gdy ktoś sam do czegoś dochodzi, ale nigdy nie jest tak, że nie korzysta się z wiedzy innych. To również bardzo pomaga. Ale wolę pracę samodzielną, swobodnie w zaciszu domowym, przy muzyce.

Jaka muzyka Panu wtedy towarzyszy?

- Bardzo różna, zarówno popularna, ale też poważna, choć nie aż tak bardzo poważna. Często wracam do muzyki, na której się wychowałem – przeboje Beatlesów, Czerwono-Czarnych.

Rok temu zajął się Pan techniką olejną…

- Tak, tutaj już nie miałem problemów, jak przy akwarelach, choć w przypadku malowania farbami olejnymi też trzeba mieć to wyczucie. Nie bez powodu mówi się, że nie ma wielu wybitnych akwarelistów, bo łatwiej malować techniką olejną.

Pomijając skalę trudności… Którą technikę Pan woli?

- Na razie olejną, ale do akwareli i tak wrócę, bo mam do niej duży sentyment. Obrazy malowane akwarelami są bardziej subtelne, transparentne, delikatne. W tym kryje się piękno.

Pejzaże, Bieszczady, architektura miejska. W takiej tematyce czuje się Pan najlepiej?

- Te tematy są nieprzypadkowe. Chcę pokazać to piękno, które jest w przyrodzie, nie chcę niczego zmyślać.

Czyli abstrakcja niekoniecznie?

- Raczej nie. Wolę obrazy wnoszące impresję, naturalność, realizm. Wracając do pytania o Bieszczady, to są tereny które dobrze znam. Stamtąd pochodzą moi rodzice, tam też odbywały się rajdy studenckie, w których brałem udział. Od tamtej pory bardzo lubię góry i wszystko co związane z naturą.

Co najtrudniej malować?

- Chyba najtrudniejsza jest architektura. Jeśli zgubi się szczegóły, ginie cała koncepcja tematu, którego nie będzie można rozpoznać. Trudność polega na dbałości o szczegóły, które powinny być dostrzegalne.

Rodzina ma wpływ na Pana twórczość? Żona krytykuje, ocenia?

- Moja żona jest pierwszym najszczerszym krytykiem. Liczę się z jej zdaniem, często podpowiada mi co zmienić, czy poprawić. Również wielu znajomych mobilizuje mnie do pracy.

A pomysły na kolejne cykle obrazów?

- Będę jeszcze kontynuował tematykę górską, ale również interesuje mnie marynistyka. Planuję też malować więcej Legnicy, Wrocławia i rodzinnego Lubiąża. W okolicy jest mnóstwo tematów, które chciałbym zrealizować. Mam już przygotowane szkice…

Byłeś świadkiem ciekawego wydarzenia? Opisz je i podziel się swoją wiedzą z innymi. Nakręciłeś film, lub zrobiłeś zdjęcie? Przyślij do nas, niech legniczanie zobaczą to, czego byłeś świadkiem.
500 197 963 – zadzwoń do nas lub wyślij sms-a, mms-a.
Zdjęcia i filmy Waszego autorstwa wysyłać można także na adres kontakt@lca.pl

Podziel się:

Brak komentarzy. Dodaj swój komentarz
REKLAMA
POLECAMY
PRZECZYTAJ TAKŻE
Legnica -
Myślisz o pracy w policji? Przeczytaj rozmowę z komisarz Jagodą Ekiert
Legnica -
Pieróg: ZUK to firma owiana „pocovidową mgłą tajemnicy”
Legnica -
Jacek Kiełb: Jestem dla Was!
art. sp.
Legnica -
Zaczynał jako posterunkowy, dziś jest komendantem
REKLAMA
Legnica -
Zagórski: Musiałem wykazać więcej samozaparcia żeby coś osiągnąć
Legnica -
Legniczanka zaśpiewa w „Szansie na sukces”
Legnica -
O tym, co poniemieckie – wywiad z autorką książki Karoliną Kuszyk
Legnica -
Renesans kolei na Dolnym Śląsku nadal trwa
Legnica -
To był dobry rok dla powiatu legnickiego
Legnica -
Fake newsy mają większy wpływ na rzeczywistość
PORTAL LCA.PL
O firmie | Praca | Kontakt | Regulamin
59-220 Legnica, Wjazdowa 6
tel: +48 500 197 963
e-mail: redakcja@lca.pl