REKLAMA
Lca.pl » Publicystyka » Wywiad

2013-08-20 16:15:37 - Autor: LS(lca.pl)
Podwójne zakończenia mogą stać się moją domeną
Przemek Corso - felietonista, konferansjer, radiowiec, a przede wszystkim dobrze zapowiadający się pisarz młodego pokolenia, podwójnym zakończeniem "Maratonu" po raz kolejny zaskoczył czytelników. Stanie się to jego domeną?
REKLAMA


Przemek Corso - "Maraton"
Foto: Natalia Kuźniar (lca.pl)

Z Przemkiem Corso rozmawia Lilla Sadowska

Czy zaskakujące podwójne zakończenia staną się domeną Przemka Corso?

Cały czas będę twierdził, że „Maraton” ma inne zakończenie niż „Studium w czerwieni”. W tym sensie, że „Studium...” to był był zwyczajny cliffhanger (zabieg stosowany w m.in. w powieściach, polegający na nagłym zawieszeniu akcji w sytuacji pełnej napięcia, w której główni bohaterowie znajdują się w trudnej sytuacji, nawet zagrożenia życia, przyp.red ). Zabawa w kto zabił i dlaczego, która została podbita drugim zakończeniem. Natomiast w „Maratonie” sam koniec jest półotwarty. Chciałem, żeby, że stosunek czytelnika do bohatera i do świata przedstawionego w trakcie całej książki pozwalał mu zadecydować jakie ono będzie. Spotykam się z opiniami, że to był happy end, a inni z kolei twierdzą, że historia zakończyła się tragicznie – ale nie tragiczne dlatego, że jest tragicznie napisana (śmiech). Aż tak źle nie jest. Odpowiadając na twoje pytanie, wydaje mi się, że tak, że to może stać się moją domeną w tym sensie, że jestem autorem koncepcyjnym. Lubię zaskakiwać czytelników. Zaczynając coś pisać już wiem jak się skończy. Zakończenie zawsze było dla mnie siłą, tego szukałem zawsze jako czytelnik i jako widz. Lubię dobre zakończenia i zabierając się do pisania zaczynam myśleć od końca.

Zmuszasz ludzi to tego żeby czytając Twoje książki budzili swoje emocje, uczucia, myśleli o tym co piszesz. Tak chyba jest w przypadku „Maratonu” skoro mają do wyboru, czy bohater żyje sobie dalej szczęśliwie, czy wręcz odwrotnie.

Tak, to prawda.

W „Maratonie” odarłeś bohatera prawie z wszystkiego. Właściwie zastanawiam się ile on ma lat, czy osiemdziesiąt czy dwadzieścia pięć?

Wiesz, według książki ze trzydzieści.

No tak, według książki można się tego doczytać, ale według tego co przeżył, co go spotkało w życiu, może równie dobrze mieć osiemdziesiąt.

Może mieć. Ale czy tak nie jest ze wszystkimi? Wiesz, mamy wokół siebie wielu ludzi przeintelektualizowanych i wydaje mi się, że Deo, bohater „Maratonu” jest po prostu zmanierowany intelektualnie, dlatego też daję szansę innym postaciom w książce by mogły mu trochę utrzeć nosa. Nie uważam, że mój bohater jest nieomylny. Jest rozgoryczony i stawia pewnego rodzaju pytania, albo stwierdza coś – zawsze na swój własny arogancki sposób. W książce daję czytelnikowi szansę żeby trochę odetchnął dlatego akcja nie dzieje się cały czas w głowie Dea. Konstrukcja jest ta sama co w mojej pierwszej książce. Dzięki temu właśnie mamy, jak to określiłaś, podwójne zakończenia.

Zacytuję pewien fragment tego co napisałeś zwracając się do czytelników: „Maraton” nie jest tak osobisty jak mogłoby się wydawać”. Napisałeś to do tych, którzy Cię znają, czy do tych, którzy Cię nie znają?

To dobre pytanie. Już przy „Studium w czerwieni” musiałem odpowiadać na podobne. Na przykład: Szukasz przyjaciela?, albo: Czy Ty ćpasz? Wydaje mi się, że w momencie, w którym ktoś może mnie kojarzyć na przykład ze sceny, czytając moją książkę, może oczywiście odnosić wrażenie, że piszę o sobie, dlatego, że ludzie najczęściej nie potrafią oddzielić fikcji, czyli mojej pracy, od prawdziwego życia. Więc skierowałem te słowa do wszystkich. Tym razem po prostu jasno stawiam granice. Nie jestem bohaterem swoich książek. Jestem ich autorem. Opowiadam historię o kimś i o czymś. Chcę żeby ludzie się w tym znaleźli. Jeżeli brzmią prawdziwie i ktoś może podejrzewać, że, cholera, Przemek musiał przejść przez niezłe piekło żeby coś takiego napisać, to dobrze, niech ma takie wrażenie, niech tak myśli, natomiast nie jest to do końca prawda. W gruncie rzeczy jestem najnudniejszym facetem jakiego mogliby poznać. Pewnie dlatego piszę.

Idąc dalej czytamy, że książka jest wynikiem jakichś Twoich obserwacji. Ten świat naprawdę jest taki wulgarny, zły, kipiący seksem i przepełniony alkoholizmem i wszelkimi tego rodzaju strasznymi rzeczami?

Jest. Pewnie, że jest. Ludzie mają wady. W „Studium w czerwieni” też były używki. Wydaje mi się, że naprawdę szukamy jakiejś drogi ucieczki, więc …

Książka ma przestrzegać?

Wiesz. Ma dać do myślenia. Uważam, że zarówno „Studium w czerwieni” i „Maraton” są na swój sposób pokrętne, ale też bardzo, bardzo zabawne. Jak w życiu. Monika Pluta, kierowniczka legnickiego Matrasa stwierdziła, że „Maraton” jest momentami szczerze zabawny. Trzymajmy się tej wersji. Jeżeli będziemy za często powtarzać, że się ciężkie to nikt po nią nie sięgnie... Wszystko co piszę jest na swój sposób zabawne.

Chyba tragicznie zabawne, a tego, że będzie ciężka spodziewałam się po przeczytaniu pierwszej Twojej książki. Teraz piszesz trzecią, która ma być zupełnie inna.

To jest powieść przygodowa dla dzieci, młodzieży i dorosłych. Coś totalnie bez przekleństw i wulgaryzmów. Świetnie mi się to pisze, choć czasami sam chciałbym sobie zakląć.

To bajka, czy znów wynik Twoich obserwacji?

Oczywiście, że obserwacji. Interesuje mnie podróż człowieka z punktu A do punktu B i próba pokazania tego jak on się zmienia w trakcie. Nie ważne, czy to będzie thriller, komedia, przygoda, czy science fiction. Nie ważne. „Studium...” otwierało pewnego rodzaju drzwi, które dla większości ludzi są zamknięte. Jeżeli chodzi o „Maraton” było podobnie. Najważniejsi są ludzie. Oni też są źródłem inspiracji i motorem napędowym wszystkiego co warto opowiedzieć.

Jesteś dumny z „Maratonu”?

Bardzo. To jest w pełni moja książka. W przypadku „Studium...” pojawiały się opinie, że oparta na Sherlocku Holmesie i Conan Doylu, co jest oczywiiście prawdą. Chodziło o złamanie pewnego rodzaju schematu. „Maraton” natomiast jest od początku do końca mój, to mój drugi debiut w pewnym sensie. Tak się przynajmniej czuję.

W takim razie "Podziemne miasto" będzie Twoim trzecim debiutem? Był thriller, dramat psychologiczny, a teraz będzie powieść przygodowa.

Akcja „Podziemnego...” jest osadzona w naszym mieście. Pod postacią awanturniczej przygody w stylu Indiany Jonesa czy Pana Samochodzika ludzie, odbiorcy, czytelnicy, będą mogli poznać Legnicę jakiej nie znają. To jest niesamowicie ciekawe miasto.

Przemycisz w książce historię Legnicy?

No pewnie! Już to zrobiłem. W mojej książce pojawia się budynek mleczarni - niedawno zburzonej. To miejsce jest bardzo ważnym punktem w całej historii. Pojawia się stary szpital w Lasku Złotoryjskim, Rynek. Jest w niej po prostu Legnica. Ta, którą znamy i ta, której nie znamy. Tytułowe „Podziemne Miasto” to Legnica. To jest aż tak proste.

Będziemy mieć też odczucie czytając, że bohaterem jest człowiek, którego znamy? Jakiś nasz sąsiad albo znajomy?

Nie. Nie piszę książki dla Legniczan. Piszę ja dla wszystkich. Dlatego też bohater dopiero przyjeżdża do Legnicy i poznaje ją tak samo jak mógłby ją poznać czytelnik, który nigdy tu nie był. A legniczanie...

Poznają je po raz kolejny?

Tak, tak. Tym razem poznają oczami faceta, który przyjechał i to całkiem niedawno. „Podziemne miasto” jest w zasadzie skończone. Już podpisałem kontrakt na książkę. Myślę, że książka ukaże się w lutym przyszłego roku.

Zamierzasz znów wrócić do „Studium...”, podobno piszesz drugą część. Jak sobie z tym wszystkim radzisz? To nie jest rozdwojenie, roztrojenie jaźni? Nie boisz się, że się gdzieś kiedyś zagubisz?

Nie. Na tę chwilę napisałem dwie książki, które są kompletnie do siebie niepodobne, ale to zawsze będę ja, Przemek Corso. Otworzysz „Studium...”, „Maraton” i powiesz hej, to jest ten sam facet, to jest ten sam autor. To widać. Bez względu na gatunek. To naprawdę nie ma znaczenia. To taki mój kolejny eksperyment. Chcę się rozwijac i próbować nowych rzeczy. Ćwiczyć swoją wyobraźnię i swój warsztat. Tylko dzięki temu kiedyś będę dobrym autorem. Trzymajcie kciuki żeby mi się udało. Gdybym pisał kryminały – jeden za drugim – to oznaczałoby, że jestem leniwy. Tak sądzę. A znając siebie pewnie też w ogóle bym się nie rozwinął. Dlatego kiedyś powstanie druga część „Studium w czerwieni”... ale na pewno jeszcze nie teraz.

 Zatem czekamy z niecierpliwością na "Podziemne miasto" i kolejną część "Studium w czerwieni". Dziękuję Ci za rozmowę.

Byłeś świadkiem ciekawego wydarzenia? Opisz je i podziel się swoją wiedzą z innymi. Nakręciłeś film, lub zrobiłeś zdjęcie? Przyślij do nas, niech legniczanie zobaczą to, czego byłeś świadkiem.
500 197 963 – zadzwoń do nas lub wyślij sms-a, mms-a.
Zdjęcia i filmy Waszego autorstwa wysyłać można także na adres kontakt@lca.pl

Podziel się:

Brak komentarzy. Dodaj swój komentarz
REKLAMA
PRZECZYTAJ TAKŻE
Legnica -
Myślisz o pracy w policji? Przeczytaj rozmowę z komisarz Jagodą Ekiert
Legnica -
Pieróg: ZUK to firma owiana „pocovidową mgłą tajemnicy”
Legnica -
Jacek Kiełb: Jestem dla Was!
art. sp.
Legnica -
Zaczynał jako posterunkowy, dziś jest komendantem
REKLAMA
Legnica -
Zagórski: Musiałem wykazać więcej samozaparcia żeby coś osiągnąć
Legnica -
Legniczanka zaśpiewa w „Szansie na sukces”
Legnica -
O tym, co poniemieckie – wywiad z autorką książki Karoliną Kuszyk
Legnica -
Renesans kolei na Dolnym Śląsku nadal trwa
Legnica -
To był dobry rok dla powiatu legnickiego
Legnica -
Fake newsy mają większy wpływ na rzeczywistość
PORTAL LCA.PL
O firmie | Praca | Kontakt | Regulamin
59-220 Legnica, Wjazdowa 6
tel: +48 500 197 963
e-mail: redakcja@lca.pl