- Rzeczywiście, dzięki zaufaniu legniczan już udało nam się osiągnąć duży sukces. Bardzo dziękuję wszystkim mieszkańcom, którzy postanowili oddać swój głos w wyborach do rady. Obiecuję, że moi radni zrobią wszystko by sprostać wyzwaniu, jakie powierzyli im legniczanie. Wierzę, że podobnym wynikiem zakończy się druga tura wyborów prezydenta miasta.
No właśnie, przed nami decydujące głosowanie – druga tura wyborów prezydenckich, a jak ocenia Pan wyniki z pierwszej tury?
- Niestety dotychczas ponad 60 proc. legniczan nie zabrało głosu w dyskusji o mieście, w ostatnią niedzielę zostając w domu. Jednocześnie, aż 55 proc. głosujących legniczan opowiedziało się za zmianą. Program mój oraz moich konkurentów, którzy nie weszli do drugiej tury wyborów, opierał się właśnie na zmianie władzy. Wacław Szetelnicki, Tymoteusz Myrda oraz Jacek Bondarewicz podobnie jak ja uważają, że w Legnicy potrzeba powiewu świeżości, nowego spojrzenia na jej problemy, nadania tempa inwestycjom. Gratuluję moim konkurentom wyniku i mam nadzieję, że legniczanie, którzy powiedzieli w pierwszej turze NIE obecnej władzy, będą konsekwentni.
W kampanii wyborczej to właśnie „zmiana” była pana przewodnią dewizą …
- Tak, to prawda. Przez ostatnie lata w naszym mieście powstała bardzo duża potrzeba i oczekiwanie zmiany sposobu zarządzania miastem i rozwiązywania problemów mieszkańców. Można powiedzieć, że powstał wielki ruch na rzecz zmiany, który w wyborach otrzymał blisko 60 proc. głosów. Wiem, że część z nas z natury obawia się zmian, ale musimy pamiętać, że zmiana daje nowe nadzieje na lepszy świat. Zapewniam, że w przypadku Legnicy zmiana prezydenta to bezpieczna zmiana dla nas i dla całego miasta.
Czym różni się pana program od programu kontrkandydata?
- W odróżnieniu od obecnego prezydenta uważam, że kluczem do rozwoju miasta jest praca. Ucieczka 10 tysięcy legniczan za chlebem i za pracą nie jest efektem jakiś „ogólnopolskich tendencji”, ale tragedią dla miasta. Nie odbieram tych danych jak statystyk, ale sumę rodzinnych tragedii, rozstań z dziećmi, wnukami, a często także rozstań pomiędzy małżonkami, gdy to jeden z nich wyjeżdża by spłacić kredyt na mieszkanie lub zarobić na życie rodziny. Braku nowych pracodawców w Legnicy też nie uważam za jakąś „ogólnopolską tendencję”, tylko skutek zapóźnienia w uzbrojeniu terenów inwestycyjnych, wypracowaniu marki miasta jako miejsca nie tyle taniej siły roboczej, co dobrej i doskonale wykwalifikowanej.
A dlaczego według pana legniczanie nie wracają po studiach do domu?
- Niestety obecnie w Legnicy nie mamy im nic do zaoferowania. Oczywiście pojawiają się nowi inwestorzy i dają pracę, ale nie taką jaką legniczanie by oczekiwali. Studia, choć darmowe, tak naprawdę kosztują majątek. To potężny wysiłek finansowy dla studentów i ich rodziców. Często po studiach do spłaty zostają kredyty. Taki absolwent może przez jakiś czas pracować za najniższą krajową, ale chce mieć perspektyw rozwoju. W Legnicy ich najczęściej nie ma. Praca fizyczna po 52 godziny tygodniowo za najniższą krajową to nie jest szczyt marzeń żadnego studenta czy absolwenta. Przed nami ciężka praca, ale wiem jak to zmienić. Nie obiecuję, że zrobię to w rok, ale to ostatnia szansa by zacząć tworzyć klimat przedsiębiorczości, aktywnie poszukiwać dobrych inwestorów, nie tylko za granicą ale także w kraju. Nie zapominajmy też o naszych legnickich przedsiębiorcach – oni muszą mieć podobne warunki rozwoju. Nie możemy traktować właścicieli małych sklepików gorzej od właścicieli marketów.
Czyli praca według pana to klucz do sukcesu miasta?
- Miasto jest bogate bogactwem swoich obywateli. To praca i przedsiębiorczość legniczan będą głównymi filarami rozwoju miasta. To one pozwolą połączyć na nowo rodziny. Trzeba także zadbać o dobre samopoczucie, zdrowie i rozrywkę dla mieszkańców Legnicy. To także ważne dla inwestorów i ich rodzin. Pomoc naszym seniorom - tak naprawdę naszym rodzicom i dziadkom - nie jest czymś nienormalnym. Basen, z którego korzystać będą mogli starsi oraz matki z małymi dziećmi, jest czymś normlanym w 50-tysięcznym mieście, więc tym bardziej w 100-tysięcznej Legnicy. Trzeba też nadrobić cywilizacyjne zaległości. Toalety na klatkach, chodniki nie remontowane od 50 lat, ponure podwórka na których bawią się dzieci, sypiące się nam na głowy elewacje przepięknych kamienic - to niestety obraz Legnicy z którym nie czuję się dobrze.
Jak zamierza pan zachęcić te 80 proc. legniczan, którzy na wybory nie poszli lub nie poparli obecnego prezydenta, do głosowania na pana?
- Jak już wspomniałem wiem, że obawiamy się zmian. Nawet kiedy dostajemy propozycję lepszej pracy, to wielokrotnie zastanawiamy się czy warto ją zmieniać. Ja nie boję się nowych wyzwań, nowych obowiązków i ciężkiej pracy. Proszę o 4 lata okresu próbnego. Obecny prezydent miał ich już 12. Proszę idźcie 30 listopada na wybory i zdecydujcie czy chcecie zmian i czy jesteście za rozwojem Legnicy.