25 maja 2018 roku zacznie obowiązywać Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies. Poniżej znajdziesz pełny zakres informacji na ten temat.
Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowych lub serwisów oraz innych parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych, w tym na profilowanie i w celach analitycznych przez portal lca.pl.
Administrator danych osobowych
Administratorem danych osobowych jest Przedsiębiorstwo Usług Informatycznych BAJT z siedzibą w Legnicy przy ul. Pomorskiej 56, 59-220 Legnica, wpisane do Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej pod numerem NIP 6911626150, REGON 390590290.
Cele przetwarzania danych
- marketing, w tym profilowanie i cele analityczne
- świadczenie usług drogą elektroniczną
- dopasowanie treści stron internetowych do preferencji i zainteresowań
- wykrywanie botów i nadużyć w usługach
- pomiary statystyczne i udoskonalenie usług (cele analityczne)
Podstawy prawne przetwarzania danych
- marketing, w tym profilowanie oraz cele analityczne – zgoda
- świadczenie usług drogą elektroniczną - niezbędność danych do świadczenia usługi
- pozostałe cele - uzasadniony interes administratora danych
Odbiorcy danych
Podmioty przetwarzające dane na zlecenie administratora danych, podmioty uprawnione do uzyskania danych na podstawie obowiązującego prawa.
Prawa osoby, której dane dotyczą
Prawo żądania sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania danych; prawo wycofania zgody na przetwarzanie danych osobowych. Inne prawa osoby, której dane dotyczą.
Informacje dodatkowe
Więcej o zasadach przetwarzania danych w „Polityce prywatności”
W oczekiwaniach tego rodzaju wyczuwalny był niewypowiadany postulat, by pominąć artystyczną umowność opowieści, a także recenzenckie rozważania o poetyckim pięknie i innych (bezspornych, o czym świadczą pierwsze recenzje) walorach teatralnej inscenizacji. Aby w efekcie, choćby w najbardziej subiektywny sposób, złamać szyfr przesłania, ukrytego w filozoficznej baśni wystawionej na legnickiej scenie. Upraszając, było to żądanie typu „dawaj kawę na ławę!”.
Zadanie jest karkołomne, nieco ryzykowne, ale wykonalne. Z jednym, ale ważnym zastrzeżeniem. Będzie to moja i tylko moja interpretacja spektaklu, do której zastosuję metodę Sherlocka Holmesa, czyli dedukcję. Wyjaśnijmy jedynie, że jest to metoda rozumowania polegająca na wyprowadzaniu logicznych wniosków z założeń prawdziwych lub uznanych za prawdziwe.
Na początek przyjmijmy zatem, że podtrzymuję wszystko, co napisałem w opublikowanych już popremierowych rozważaniach recenzenckich („Alegoryczna „Konferencja ptaków” trudna i piękna”). Dorzućmy jednak do tego optykę niechętnego poezji skrajnego racjonalisty, który nie szuka boskiego absolutu i prawdy w rejonach zarezerwowanych dla mistyków i idealistów. Oprzyjmy się wyłącznie na tym, co bezsporne, choć nie odnajdziemy tego w odczytywanym wprost i dosłownie scenariuszu sztuki.
Realizatorzy legnickiego przedstawienia (z uwagi na międzynarodowy skład nazwani „grupą wyszehradzką”) reprezentują bliski mi poziom doświadczenia, który był udziałem pokolenia zarażonego narzuconym komunizmem, ale też społeczeństw, które podejmowały próby odrzucenia systemu zniewolenia. Węgrzy, Czesi, Słowacy i Polacy zrywali się do swojego lotu ku wolności, choć droga ku niej była długa, trudna, wieloetapowa, pełna przeciwności i ofiar, ale także zwątpienia i niewiadomego, czy cel jest osiągalny.
Mieli też swoich agitatorów i przewodników zrywających ich do podróży w nieznane, wbrew różnym sokołom, pawiom i papugom systemu, które puszyły pióra w swoich złotych klatkach, ale także wbrew słabej, tchórzliwej i oportunistycznej większości. Nieliczni jednak uwierzyli i ruszyli w nieznane. Niektórym wydawało się nawet, że dotarli do celu. Jednak finał wyprawy jest zaskakujący. Nie to obiecywał ten, czy ów przewodnik. Nie do tego zachęcał i przekonywał. Prawda nie stała się odzwierciedleniem marzeń i wyobrażeń. Jest boleśnie i zadziwiająco banalna. Jest jej tylko i aż tyle, ile jej tkwi w nas samych.
Dodatkową, ale nie mniej ważną przesłanką dla tej dedukcji i takiej - pozbawionej metafizyki, a do tego zredukowanej, uwspółcześnionej i środkowoeuropejskiej - interpretacji przedstawienia jest towarzyszący mu plakat. Widzimy młodego Lenina z dudkiem (w przedstawieniu także przywódca, choć tylko ptasiego stada) na głowie, w szatach i pozie Chrystusa, a zatem innego z rewolucjonistów i proroków. Pierwszy obiecywał raj na ziemi, drugi zbawienie po śmierci. Obaj byli burzycielami starego porządku, porwali za sobą masy i wywarli wielki wpływ na losy sobie współczesnych i potomnych. Błądzono i krzywdzono ludzi zarówno pod znakiem czerwonej gwiazdy, jak i krzyża. Jednak w kraju, w którym obalanie komunistycznej dyktatury rozpoczęło się w stoczni im. Lenina, pod przewodem lidera z Matką Boską w klapie, taka artystyczna alegoria i synteza nie powinna ani dziwić, ani tym bardziej obrażać.
Aby nie było nieporozumień. Powyższa analiza nie dotyczy tekstu, który na podstawie staroperskiego poematu sufickiego 36 lat temu napisali Peter Brook i Jean-Claude Carrière. To wyłącznie próba odpowiedzi na zasadne pytanie, czym kierował się (lub mógł się kierować) słowacki reżyser Ondrej Spišák wybierając taki, a nie inny tekst. Jakie motywy skłoniły go do sięgnięcia po „Konferencję ptaków”, by zrealizować ją tu i teraz, na początku 2015 roku na legnickiej scenie teatralnej.