Domy z pruskiego muru, zadbany teren, niemiecka czystość i porządek, czyli skansen wiejski w Markersdorf. Nadal zimno. Witają nas niemieccy gospodarze skansenu, czyli szefowie stowarzyszenia, które prowadzi skansen. Zapraszają na obiad, jest już trochę mieszkańców – starsi i młodsi oraz całkiem mali, a także znajomi z Czech. Wszyscy przyszli na konkurs cepowania, który jest pretekstem do spotkania lokalnej społeczności oraz mieszkańców wsi partnerskich z Polski i Czech.
Na terenie skansenu jest dom właścicieli wsi wyposażony w codzienne sprzęty: kanapy, biurka, łóżka, naczynia kuchenne, stary piec. Chodząc po pokojach, ma się wrażenie podglądania cudzego życia, wszystko wygląda tak prawdziwie, jakby mieszkańcy mieli za chwilę wrócić. Możemy ich też sobie obejrzeć na licznych fotografiach, a wraz z nimi trochę historii Niemiec. Są też zabudowania gospodarcze, a w nich żywe zwierzęta, warsztaty szewca i stolarza, a także stodoła. W jednym pokoju siedzą panie, które najspokojniej w świecie… drą pierze. To też dawny zwyczaj, w ten sposób spotykały się kobiety i dziewczęta. Potem zaszywało się pierze na kołdry i poduszki. Takie rzeczy robiło się w długie zimowe wieczory, kiedy nie było pracy w polu.
O co chodzi z tym cepowaniem?
Wielu moich znajomych pytało: Jak było na konkursie stepowania? No tak, cepowanie to rzadkie słowo, a to po prostu jest ręczne młócenie zboża. Kiedyś tak się na wsi pracowało, działo się to grupowo, nikt nie dałby rady wymłócić swojego zboża samemu, więc umawiali się sąsiedzi, po kolei, u każdego. Praca ciężka, ale też powód do spotkania i wspólnego świętowania po skończonej pracy. Teraz mamy łatwiej, robią to za nas maszyny, ale dalej nam do siebie, to jasne.
Po co jury?
I tak stowarzyszenie z Markersdorf, przywołując dawną tradycję, na nowo spotyka ludzi, tych ze swojej wsi i tych z innych niemieckich, czeskich i polskich. W tym roku wystartowało dziewięć drużyn. Rywalizacja nie była ważna – wszyscy wygrali, choć było jury, które przyznawało miejsca, ale też każdy dostał taką samą nagrodę. Nie do końca rozumiałam, o co chodzi z tym jury, bo i cóż tu oceniać (?!), ale okazało się, że jest! Metody cepowania są różne, tak, tak …, a ponieważ jest to teraz bardziej zabawa, niż praca, więc oceniane są też kostiumy, współpraca cepowników, ułożenie zboża i zakończenie pokazu.
Różnorodnie
No i było kolorowo i historycznie: jedna grupa – to panowie ubrani w mundury żołnierzy pruskich, inna wystąpiła w niebieskich, robotniczych drelichach, a czeska w białych koszulach z czerwonymi chustkami. Grupa z Krotoszyc cepowała w kowbojskich kamizelkach i kapeluszach i była to jedyna całkowicie żeńska drużyna na tym konkursie. Za pierwszym razem wszyscy byli zaskoczeni, bo cepowanie to ciężka praca, a tu proszę, polskie kobiety doskonale sobie radzą! No, ale panie ze Stowarzyszenia „Nasze Krotoszyce” radzą sobie doskonale w wielu dziedzinach. Grają w spektaklu, tworzą „Grupę Odnowy Wsi”, uczestniczą w międzynarodowych projektach, tańczą country, robią tzw. „bramy weselne”, – jeśli ktoś zamówi oczywiście.
Spotkanie
Wracając do Markersdorf, to konkurs jest pretekstem do spotkania znajomych z różnych krajów, którzy czekają na nie przez kilka miesięcy. Wielu Niemców mieszkało kiedyś na terenach obecnie polskich, więc z sentymentem przywołują wspomnienia, rozmawiają i goszczą. Tak realizowane jest międzynarodowe partnerstwo, prawdziwie i w działaniu. Takich spotkań w trzech krajach jest kilka w roku i w ten sposób wszyscy dobrze się już znają i zdążyli polubić swoje towarzystwo.
No i cóż, wypada pogratulować pomysłu i życzyć dalszych spotkań, na których, jak widziałam, bariera językowa nie dzieli, jeśli ma się ochotę wspólnie spędzić czas. Można tez w wolnej chwili pojechać do Markersdorf w okolicach Gorlitz i zwiedzić skansen otwarty dla turystów oraz inne atrakcje w okolicy m.in. stara powozownię.