Opisywanie tego dnia krok po kroku mija się z celem. Bo jak opisać słowami barwne i efektowne, pełne inscenizowanych scen batalistycznych i efektów pirotechnicznych, widowisko historyczne rekonstruujące przebieg walk, jakie na rubieżach obronnych niemieckiej Legnicy prowadziła prąca na Berlin Armia Czerwona? To niemożliwe, z czego doskonale zdawali sobie sprawę tłumnie przybyli do parku legniczanie wyposażeni w aparaty fotograficzne i kamery, by utrwalić wydarzenie, jakie widzieli w mieście po raz pierwszy. Tego nie da się opisać, polecam zatem serwisy internetowe, które opublikowały zdjęcia i filmy z tego wydarzenia, odsyłam do portali stacji telewizyjnych, które rejestrowały widowisko. Dla ułatwienia podpowiem, że wszystko znaleźć można w jednym miejscu, na stronach internetowej Legnickiej Gazety Teatralnej @KT (www.gazeta.teatr.legnica.pl).
– Nigdy jednego dnia ich tylu nie udzieliłem – zwierzał się jeden z uczestników spotkania gen. Zdzisław Ostrowski, były pełnomocnik rządu RP ds. pobytu i wycofania z Polski armii ze Wschodu (do 1991 radzieckiej, potem -do września 1993 roku - armii Federacji Rosyjskiej). – Pod koniec nie wiedziałem już, do czyjej kamery mówię i czy się nie powtarzam – śmiał się zmęczony tym zainteresowaniem emerytowany generał.
Cały jednak plan legł w gruzach, gdy na zaimprowizowaną scenę wszedł były uczeń radzieckiej szkoły w Legnicy, mieszkający w Kijowie, Paweł Dubrowin. Emocje wzięły górę, a scenariusz runął niczym karciany domek.
– Nie ma już Związku Radzieckiego. Od dawna nie jesteśmy już radzieckimi obywatelami. To się skończyło – kontynuował Dubrowin. - Ale pozostaliśmy ukraińskimi, białoruskimi, rosyjskimi, uzbeckimi, kazachskimi, gruzińskimi… legniczanami. Nie wymyśliłem słowa, którym można by nas nazwać. Może nie jest ono potrzebne, bo niezależnie gdzie mieszkamy, na kogo głosujemy, kogo mamy za żonę, jesteśmy legniczanami. Jeśli stara zadra po narzuconej czołgami przyjaźni ze Związkiem Radzieckim może się kiedyś zabliźnić, to spotkanie w Legnicy trzeba traktować jako milowy krok w tym kierunku. Zapomnijmy o wszystkim i napiszmy nową historię legniczan – apelował.
Paweł Dubrowin wręczył Jackowi Głombowi oprawną w skórę księgę na pamiątkowe wpisy wszystkich uczestników legnickiego zlotu. – To w Legnicy poznaliśmy, co to jest honor, sumienie i miłość. I z tym, my legniczanie, pójdziemy przez wieki – dodał, cytując pierwszy wpis, jaki własnoręcznie złożył do księgi. - Chcę, by wpisywali się do niej wszyscy, którzy kochają to miasto! W tym momencie w kierunku sceny ruszyli z upominkami także inni przybysze ze Wschodu. Wśród prezentów była niezwykła flaga Legnicy, na której wydrukowano herby wszystkich miast, w których mieszkają dziś rosyjskojęzyczni, dawni mieszkańcy miasta. Napis na tym sztandarze głosi: „Legnica tam gdzie my”.
Czas biegł nieubłaganie. Było oczywiste, że niemożliwe będzie wysłuchanie wszystkich z planowanych rozmówców. Jeszcze „wdarł się” na scenę moskiewski dziennikarz telewizyjny Wiktor Trawin : - Cieszę się, że jest na świecie miasto, które można wspominać z tak wielkim sentymentem, z tak ogromnym i ciepłym uczuciem – powiedział. Jeszcze Michał Sabadach zaprosił uczestników do niedzielnych odwiedzin w swoim uniejowickim muzeum i stało się jasne, że to koniec oficjalnej części spotkania (zbliżał się czas na koncert zespołu Leningrad).
Pół godziny później gospodarz tego spotkania witał się już w parku z publicznością plenerowego koncertu zespołu Leningrad. – Gdy wymyśliliśmy nasz projekt „Dwadzieścia lat po”, było dla nas oczywiste, że Leningrad musi u nas wystąpić. Ten zespół to nowa twarz współczesnej, nowoczesnej, zbuntowanej przeciw autorytaryzmowi, nonkonformistycznej Rosji, którą znamy bardzo słabo – mówił do około tysiąca zgromadzonych widzów.
Gdy na scenę wyszła ta kilkunastoosobowa grupa multiinstrumentalistów ze swoim charyzmatycznym liderem Siergiejem Sznurowem (i nową wokalistką!), liczyła się już tylko ich świetna, wysokoenergetyczna muzyka i wspólna, bardzo radosna i pełna tanecznych rytmów, zabawa. Rosyjskojęzyczni goście koncertu śpiewali razem z zespołem, pozostałym pozostało powtarzanie nieskomplikowanych refrenów i okrzyki. Bezsprzecznie, takiej jakości muzyki na żywo w Legnicy jeszcze nie było. Było to fantastyczne zakończenie dnia pełnego wyjątkowych emocji i wrażeń.
[:galeria=1379194276