– Legnicki dworzec w ogóle się nie zmienił. Te same perony i przejście do hali głównej. Tylko napisy są inne i reklamy – zaczyna swoją opowieść Kowaliew. Mówi, że Legnica już zawsze będzie dla niego miejscem, w którym wszystko się zaczęło. Tu dorastał, przeżywał pierwsze przyjaźnie i zauroczenia.
Mieszkał w Kwadracie. W jego domu bywali najważniejsi oficerowie rosyjscy i polscy. Pamięta wizyty Mariana Spychalskiego i wielu innych prominentów, łącznie z generałem Jaruzelskim i jego córką Moniką.
– Dom prowadziła mama. Mój ojciec odpowiadał za kontakty i relacje z polskimi władzami wojskowymi. Zajmował się czymś, co dziś nazwalibyśmy PR-em, ale to mama dbała o wszystkie relacje towarzyskie. Dla mnie to był najlepszy czas. Miałem tu kolegów, przyjaciół. Nie tylko Rosjan, przede wszystkim Polaków . Od nich uczyłem się języka – opowiada Siergiej Kowaliew.
W Legnicy przebywał aż do matury. Później, w 1970 roku, wyjechał do Moskwy, na studia. Jest tłumaczem wojskowym. Wyspecjalizował się w języku etiopskim. Przez kilka lat przebywał w Afryce Wschodniej. Po odejściu ze służby nadal pracował jako filolog i tłumacz. Mówi w kilku językach. Angielskiego uczył m.in. obecnego prezydenta Syrii.
– Od dzieciństwa byłem uczony wojskowego życia. Urodziłem się w Odessie, ale już jako 3-latek mieszkałem w Azerbejdżanie, w Górnym Karabachu, później w Gruzji, a następnie w Mińsku. W Legnicy spędziłem dzieciństwo i wczesną młodość. Bywałem w innych państwach, gdzie rozmieszczone były grupy naszych wojsk. Mam wielu znajomych, którzy jak ja wychowywali się w domach wojskowych i wszyscy jesteśmy zgodni, że Legnica była i jest wyjątkowa.
Kowaliew mówi, że doznał tu wiele serdeczności, a relacje między legniczanami a mieszkającymi tu Rosjanami można uznać za wyjątkowe w skali całej Europy. Nigdzie tak nie było – zapewnia – ani w Berlinie, ani w Czechosłowacji, ani na Węgrzech. Do Legnicy przyjechał po prawie pięćdziesięciu latach. Wcześniej był tylko raz, na kilka godzin.
– W 1994 przyjechałem z delegacją do Wrocławia i prysnąłem do Legnicy – wspomina Rosjanin. – Byłem tu może dwie godziny. Pobiegłem na ulicę Jaworzyńską, gdzie była moja dawna szkoła i do Kwadratu, pod swój dom. Teraz przyjechałem na kilka dni, po raz pierwszy od blisko pięćdziesięciu lat – podkreśla Kowaliew.
W czasie wizyty udało się odwiedzić miejsca, które zapamiętał. Dzięki uprzejmości właścicieli domu, w którym kiedyś mieszkał, Kowaliew odwiedził go ponownie – Nie marzyłem, że to się uda. Byliśmy zobaczyć, jak dom wygląda teraz. Kiedy odchodziliśmy, wyszedł do nas właściciel. Pozwolił obejrzeć dom, zaprosił na herbatę. Bardzo jestem wdzięczny i wzruszony – zaznacza Rosjanin.
Mówi, że Legnica przypomina miasto, które pamięta, ale jest bardziej zadbana. Podkreśla, że widać tu poszanowanie dla tradycji, kultury i zabytków. Kowaliew dodaje, że to zdecydowanie różni Legnicę i Moskwę, w której teraz mieszka. Tam wszystko może zmienić się z dnia na dzień. A miasto nigdy nie jest takie jak wcześniej.